Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–To,copowiedziałeśmoimludziom,tojestgówno
prawda.–ZerknąłzukosanaLiama,oczekując,żenie
będzieingerował.
–Nie!–zawył.–Towszystkoprawda.Boże…
–Spojrzałponownienarozwalonekolano.–Mójszef
przyszedłdoChaoiułożyłsięznim.Jestemtylkojego
szoferem!Przysięgam,jatowszystkosłyszałem
nawłasneuszywlimuzynie…Ach!Kurwa,jaktoboli!
Czemutozrobiłeś?!Coztobą,człowieku?!–Spojrzał
błagającymwzrokiemnaKinga.
–Podesłałciętu?
–Nie!Naprawdę…Przysięgam,niechzdechnę.
–Oj,natwoimmiejscuuważałbym,czegosobie
życzyć.–Liamcmoknął.
–Niezabijajmnie.Powiemci!Powiem.–Więzień
zaniósłsięponowniepłaczem.
–Zamieniamsięwsłuch–oznajmiłmuKing.
–Maszusiebiekreta–wycharczał,patrzącmuprosto
woczy.–Dlategoszeftakłatwociępodszedł.–Przełknął
ślinęizacząłsięśmiać,wylewającresztkiłezzoczu.
Kingniespuszczałwzrokuzmężczyzny.
–Jeśliminiewierzysz…niemójproblem,aleteraz
natwoimmiejscuzrobiłbymporządekzochroniarzami.
–Wyplułkrewzustiubrudziłniąbutyczłowieka
rządzącegocałymNowymJorkiem.
Liamspojrzałnakuzynaizimnydreszczprzeszedł
mupoplecach.Czuł,coterazmożenastąpić,więc
odsunąłsięioparłościanę.Kingodwróciłsiędostołu
izplastikowegopojemnikawyjąłpistoletmarkiSmith