Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kobietarzucamiznadokularówzniecierpliwionespojrzenie,
układającwargidowypowiedzeniakarcącychsłówwstylu„Niech
poczeka,niewidzi,żejestemzajęta?”.Gdyjednakomiatawzrokiem
mojątwarz,cośwjejspojrzeniusięzmienia.Przełykaślinę,
zniecierpliwienieustępujemiejscawzbierającemuwspółczuciu,może
lękowi.
Upadłamszepczę,araczejmamroczę.
Niesądzę,żebyzrozumiała.Onajednakkiwagłową.
Bezsłowawstaje,przejeżdżadłońmipobiałymkitluiznika
zawąskimidrzwiami.Patrzęnanie,araczejnasrebrnąklamkę,która
wciążjestugięta.Kobietamusistaćpodrugiejstronieitrzymaćnaniej
dłoń,jakbychciałakogośdyskretnieoczymśpoinformować
ijednocześniepozostaćtutaj.
Wraca.Słyszęjakiśdamskigłosdobiegającyztamtego
pomieszczenia:
Spisz,Elu,formularzzpanią.
Kobietaprzewracaoczamiiznowuznikazadrzwiami.Tymrazem
ichniezamyka.Słyszęjejodpowiedź:
Paniniejestwstaniemówić.
Wargazaczynamnieboleć,chybaprzestajepuchnąć.Zamieniasię
wodważnik,któryciągniemojątwarzwdół.Wydajęzsiebieciche
westchnienie.
Kobietawracaipodajemijakiśdokument.Ztrudemwypełniam
gootrzymanymdługopisem,którycochwilęprzerywa.Późniejkobieta
chowasięzpapieramiwpomieszczeniuzarejestracją.
Niechżepaniusiądzie,nalitośćboskąsłyszęgłosstaruszka.
Wciążstojęprzyladzie.Powoliodwracamsiędoniejplecami
izerkamnaniego,kręcącnieporadniegłową.
Cozaskurwieltakcięurządziłwarczyprzezżółtezęby,
azjegousttryskaślina.