Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PiotrMrokRW2010
Lubelskamaskarakotempodwórkowym
szczękiniezwichnąłemodsztucznychuśmiechów.Teraztysiępoświęcisz.Dałeś
słowo,aprzecieżuciebiesłowodroższepieniędzy.Maszteswojezasady.
Iwłaśniezpowodumoichzasadparędnipóźniej,dwudziestegodziewiątego
grudnia,stałempodblokiemWeroniki,czekając,raczyzejść.Umówiliśmysięna
siódmąrano.Punkt.Zesporymzapasempowinniśmyzdążyćprzedszesnastą.Oile
wszyscybędąpunktualni,amojapasażerkamiałajużdziesięćminutspóźnienia.Na
lekcjeteżprzychodziłatyleczasupodzwonku?
Wreszciewyszłazklatki.Znartaminaramieniuiplecakiem.Małobagażu
wzięładobrze,ale...wcoonasięubrała?!Wielkietrapery,dopasowana
pomarańczowakurtkazfuterkiemprzykapturze.Dotegonepalskaczapka,zielone
getry,pasiastyszalzróżnokolorowymipomponamiorazzamszowatorba
zfrędzlami.Pomieszaniezpoplątaniem!Ionamiałamnieuzupełniać?Zbytekłaski.
Tymbogactwembarwidodatkówmogłaobdzielićpułkwojska!
Zatrąbiłemiwysiadłemzauta.Dostrzegłamnie,pomachałarękąnapowitanie
iuśmiechnęłasiępromiennie.Zupełniebezwiednieodpowiedziałemtymsamym.Tak
dowiedziałamsięważnejrzeczyoWeronice:miałabardzozaraźliwyuśmiech.
Jużjestem,wybaczspóźnienie,alemusiałamwyjaśnićsąsiadce,którazajmuje
sięmoimkotem,żeAlojzyniepijamleka.Absolutnieipodżadnympozorem,bo
dostajeodniegołupieżu.Dziwiłasię,boprzecieżodmałegoindoktrynująnas,że
kotkilubiąmleczko,dlategotyletozajęłozalałamniewartkąrzekąsłów.
Nieodrodnasiostraswegobrata;choćczułemprzezskórę,żeRobertbyłprzyniej
amatorem.
Otworzyłembagażnik.Wsadziłemtamplecak,nartydołączyłydomojejdeski
snowboardowejnadachu.Potem,przywtórzeopowieścinatematwyższości
prawdziwychchoineknadsztucznymi(zdumiewającyskokmyślowyodkociego
łupieżu),otworzyłemprzedWeronikądrzwiiszarmanckimgestemwskazałem
siedzenie.Uniosłabrwiiobdarzyłamnietakimspojrzeniem,żepoczułem,jak
6