Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PiotrMrokRW2010
Lubelskamaskarakotempodwórkowym
Wyraźniejątobolało,domomentugdyzapatrzyłasięwkrajobrazzaoknem.
Błądziłamyślamiwśródgórmajaczącychnahoryzoncie,uciekłamarzeniamigdzieś
wysoko,daleko;ażpoczułemukłucieżalu,zazdrości.Dlaczego?Bomarzyłaczy...
bomarzyłabezemnie?Chrząknąłem.Ocknęłasięijużpochwilizaczęłasię
niecierpliwiewiercić.
–Powiedz,kiedymogęprzestaćmilczeć.
–Kiedy–ulitowałemsię.
–Uff...Dzięki.Jakbymniecośswędziałopodgipsem.Kiedyśzłamałamrękę
imusielimi...
Popłynęłakolejnahistoriazjejjakżeżfascynującego–odziwo!–życia
nauczycielkijęzykapolskiego.
Dwiegodzinypóźniejstanęliśmypodwyciągiem.Zdyszaniispoceni
–wymęczeniwędrówkąpodgórkęoddomutubylca,gdziezasutąopłatązostawiłem
auto.Niestetynaszwysiłekzdałsięnanic.Coztego,żebyłoledwiewpółdodrugiej,
sporoprzedfajrantem,bochwackosięuwinęliśmy,skorozpowoduzbytdużego
wiatrukrzesełkoniedziałało.Szlagbytotrafił!ZerknąłemnaWeronikę.Zgarbiłasię
iprzygryzławargę,jakbywalczyłazełzami.Ogarnęłymniebezradnośćizłość.Ale
nieWeronikę!Wargęnajwyraźniejprzygryzławzadumie,bowymyśliła:
–Idziemypiechotą!Szlakiemżółtym.Alboczarnym.Robertcośnapomykał
otakiejopcji,aleniepamiętamdokładnie,trzebasprawdzićbądźzapytać.Bojedna
trasabiegniestarymtoremsaneczkowymibezpiecznie,wpółtorejgodziny,
doprowadzinasdoStrzechy,adrugazimąjestzamkniętazewzględunazagrożenie
lawinowe,więclepiejsięniepomylić.Alepowinienbyćjakiśdrogowskaz,nie
sądzisz?No,dalej,ruszamy!–zaordynowałaidalejżezakładaćplecak,zarzucać
nartynaramię.
–Stój!Zwariowałaś?–powstrzymałemjąciutostrzejszymtonem,bobredziła
jakpotłuczona.Wjednejchwilipojąłem,czemuRobertuważał,żejegosiostra
8