Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PiotrMrokRW2010
Lubelskamaskarakotempodwórkowym
rozgrzewamnieodśrodkajakieśmiłeciepło.Takdowiedziałemsiękolejnejważnej
rzeczyoWeronice:sprawiała,żeludziewjejtowarzystwieczulisięlepsi,wspanialsi.
Niedobrze...
–Janiemiałemchoinki,wcale–mruknąłem.
–Anijednejgałązki,anijednegomałegostroika?Dlazapachuinastroju?
–dopytywałasię.
–No...–zawahałemsię,bomnieprzyłapała.Jakopedantnieznoszę
opadającegoigliwia,ale...–Owszem,kupiłemnabazarzegałęziejodłowe
iprzystroiłemsrebrnymiozdobami–przyznałemsię.
–Awidzisz!–krzyknęłatriumfalnieizakaręuraczyłamniepodwójnądawką
swegoczaru:promiennymuśmiechemorazpełnymaprobatyspojrzeniem,odktórego
stopniałemjaklódnapatelni.
Ruszyliśmy.
Japrowadziłem,starającsięskupićnadrodze.Onagadała;oGwiazdce
wszkole,butachodziedziczonychpobracie,kocieznalezionymnaśmietniku.
Przedstawiła
mi
niezwykłą
historię
swej
nepalskiej
czapki,
opowiedziała
emocjonującyprzebieglicytacjinaAllegro,wtrakciektórejwygrałatorbę
zfrędzlami.Chryste,żeteżjejwustachniezasychało!Byłaniezmordowanai,
ozgrozo,interesująca.Spotkałemjużwżyciukilkagaduł,zamęczającychsłuchaczy
nudnymiopowieściami,którenikogopozaniminieobchodziły.AleWeronika
mogłabyzarabiaćgadaniem;zwykłehistoryjkinabieraływjejrozgestykulowanym,
barwnymwykonaniucechkryminału.Zaśnięciezakierownicąminiegroziło.Czas
mijałniepostrzeżenie,zachłanniełykaliśmykilometry.Zczystejciekawości
zapytałem:
–Czytysięczasamizamykasz?
–Amam?–Zmartwiłasię.–Bojeślicięrozpraszam,jużmilczę.Potrafię!
–zapewniłasolennieiprzezbitychosiemminutnieodezwałasięsłówkiem.
7