Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
WdrzwiachzderzyłasięzmłodągniewnąMałgosią
Różycką,matematyczkągotowąpociągnąć
doodpowiedzialności,wsadzićdowięzienia
iwykastrowaćwszystkichksiężypedofili,codlaniej
oznaczałowiększość,jeśliniecałykler.
Joannaskinęłagłową.
Tak.Dojutra.
Zbiegłaposchodach.Dopieronazewnątrzsię
rozluźniła,wzięłagłębokioddech.Czaschybaprzestać
pracowaćwszkole,skorowszystkodenerwuje.
Asia!
Zamarła.Nieprzypuszczała,żejeszczekiedykolwiek
gozobaczy,usłyszyjegogłos.Uśmiechnęłasięztrudem.
Robert!
Ująłobiejejręce,patrzyłwoczy.Nadalnaniądziałał.
Dotykelektryzował,spojrzeniemąciłowgłowie.Totylko
projekcjawspomnień.
Coturobisz?
Byłemupacjenta.
Lekarzmożemiećpacjentówwszędzie,również
wokolicachjejszkoły.Cofnęładłonie.
Aha.Interessiękręci?
Tozłośliwe,nigdyniemówiłopacjentachwkategorii
interesu.Pokręciłlekkogłową.
Nienarzekam.Nadalpatrzyłjejwoczy.Pójdziesz
zemnąnakawę?
Robert…Powiedziałamcikiedyś.
Tylkonakawę.Porozmawiajmyjakprzyjaciele.
Właściwiedlaczegonie?Kogobytokrzywdziło?Pół
godzinynaprzykład?Miałaprawodowłasnych
znajomych.Kogochciałaoszukać?Takietłumaczenia
byłybydobrenaużytekmęża,nienawłasny.
Śpieszęsię.
Notrudno.Nienalegał.Jakzwykledżentelmen,jak
zwykledelikatny.Jeślikiedyśzmieniszzdanie,dajznać
dogazety:„Zmieniłamzdanie.Wtorekopiętnastej”.
Nadodatekdowcipny.Roześmiałasię.
Ajeślibędęwolałaśrodę?Albopiątek?
Możebyć.