Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Sprawdziłwięcskrzynkęmailową.Ktośjeszczechciał,żebypisał,igotów
byłzatozapłacić.PanMarektrzasnąłwięcartykuł,któryzostałod‐
rzucony
.Przynastępnymposzłolepiej,aleredaktornaczelnynie
omieszkałwspomnieć,żedrukujegozewzględunasentyment.Poradził
dużoćwiczyć,możeudasiędojśćdopoprzedniegopoziomu.PanMarek
pisałwięcdużo,wypróbowywałnowezwroty,stosowałoryginalne
porównaniaimetafory,błyskałdowcipem,lecznadalrozlegałysięgłosy
krytyczne.Jakiśkolegastwierdził,żebrakujemu„ducha”,conatychmiast
zostałopodchwyconeprzezinnych.Coraztrudniejwspółpracowałomusię
zgazetami.Coinnegomógłrobić?Praktykapsychologicznanie
wchodziławgrę.Myśl,żemiałbykogośwysłuchiwać,napełniała
goobrzydzeniem.
Dostałzaproszenienaślubkuzynki.Poszedł.Wymyślaniepowodów,dla
którychmiałbytegouniknąć,wydawałosiędużowiększymtrudemniż
uczestnictwowuroczystości.Pannamłodawniczymnieprzypominała
Marty,jejwybranekbyłzupełnieinnyniżpanMarek,kościółznajdował
sięnadrugimkońcuWarszawy,abrodatyksiądzwśrednimwiekunie
mógłbyzostaćpomylonyzmłodymblondynem,któryimudzielałślubu.
Mimotoczaszawrócił.TopanMarekijegoukochana,pełninadziei,
wiaryimiłości,klęczeliprzedołtarzem,wypowiadalisłowamałżeńskiej
przysięgi,wsuwalisobiewzajemnieobrączkinapalce.Rozpoczynali
wspólnądrogęijużzawszemielibyćrazem,cokolwiekbysięnie
wydarzyło.Uroczystośćzaślubinkuzynkitrwała,alepanMarekijegożona
szlidalej,dzieliliradość,pokonywalitrudności.Żylijużnietylkodlasiebie,
mielidzieci.Wypadekbrutalnieprzerwałwszystko,roztrzaskałświat.
„Nieprawda”panMarekusłyszałgłosMarty,takwyraźny,jakbyszeptała
mudoucha.Rozejrzałsię,napotkałspojrzenieswojejmatki,wokół
siedzieligościezaproszeninazupełnieinnyślub.Osunąłsięnakolana.
Światsiękręcił,miłośćistniała,tylkoonniemiałrodziny
.„Nieprawda”.
Znówtensamgłos.Dwieparydziecięcychczekobjęłygozaszyję.Czuł
tofizycznie.Modliłsię,żebyzatrzymaćchwilę.Szeptżony,dotykdzieci.
Ichbliskośćtrwała,kiedymłodaparaprzyakompaniamenciemarsza
Mendelssohnawychodziłazkościoła.Wszyscyopuściliświątynię,zostawili
gosamego.Nawetmatkazrozumiała,żedziejesięcośniezwykłego,inie
ciągnęłagonazewnątrz.Cotobyło?PanMarekpowiedział,żemogę
nazwaćtocudem,przemianą,nawróceniem.Samprzestałszukaćnazwy
.
Miałkiedyśwszystkoiodczułwdzięczność.Żonaidzieciodeszły,ale
gdzieśbyły
.Modliłsię,niezdającsobiesprawyoco,aletwarda,brzyd‐
karozpaczrozluźniłauścisk.Zrozumiał,żechociażbyzewzględu
napamięćorodziniepowinienżyć.
Kiedypodniósłsięzklęczek,nikogoniebyłojużprzedkościołem.Matka
napisałaSMSa.„Mamnadzieję,żedojedzieszdonas”.Podałaadres
domuweselnego,chociażmiałzaproszeniewkieszeni.Dotarłtam.
Uścisnąłdłoniemłodejpary,złożyłżyczenia.Zostałkilkagodzin.Rozma‐
wiał,kilkarazyzatańczył.Nieodrazuodczuwałprzyjemnośćzkontaktów
zinnymi,aleuczyłsięnanowo.Powolizmieniałżycie.Niebezzgrzytów,
zahamowańczywręczpowrotówdostanutępejrozpaczy
.Powiedziałam,
żegorozumiem.„Wiem”odpowiedział,poczympoprosił,żebymkiedyś
odwiedziłagozRafałkiem.
Chcętozrobić.Uświadomiłamsobie,żeróżnicawiekumiędzyjego
dziećmibyłatakasama,jakpomiędzymnąamoimbratem.Byli
wnaszymwieku,kiedyzginęli.Niewiem,cotooznacza.Modliłamsię