Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
siedzisamawdomu.
–Jestemzmęczona–odpowiadałaniezmiennie.–Moigościewczorajtrochę
sięzasiedzieli.Wiepani,jaktojest:przyherbatceimiłejrozmowieniktnie
patrzynazegarek.Trzebasięspotykaćzludźmi,żebyniezdziczeć.Czasem
ztychspotkańwynikacośbardzozaskakującego.Czypaniuwierzy,
żezaproponowanomipowrótnascenę?
–Tocudownie!–wykrzykiwałaSabina.–Powinnapaniwrócić.
–Teżtakuważam.Ćwikłatrzymałasięscenydodziewięćdziesiątki,amnie
jeszczeosiemdziesiątkaniestuknęła,więcczemumiałabymniewrócić?
Zatańczyćniezatańczę,amantkiniezagram,natomiastmogęzagraćwkarty.
„Czterypikiskurczybyki!”–taksiępowinnazaczynaćmojarola.Mówiono
miwczoraj,żesąprzymiarkidonowegowystawieniaTangaiżejestem
poważniebranapoduwagę.Coprawdagrywałamwwielkichtragediach,ale
zgroteskąteżsobieporadzę.Jakjapodamtekst,tonawetgłuchywostatnim
rzędzieusłyszyizrozumie.
Codotegoniebyłowątpliwości.WielkaZapomnianaArtystkawypowiadała
każdesłowotak,jakbyjepieściła,awięczuczuciem,zodpowiedniąintonacją
ibardzowyraźnie.Niktinnytakniemówił.Niestety,Sabinanieprzychodziła
doklatki,bydelektowaćsiębrzmieniemgłosu,nawetjeślitengłosnależał
doniegdysiejszejsławypolskiejsceny.
–Tocudownie!–powtarzałazlekkimroztargnieniem,ajejwzrokbłądził
wposzukiwaniuwiaderkaiścierki.
–Tak,tak,niechpanirobiswoje,porozmawiamypotemprzyherbatce
–mówiłaWielkaZapomnianaArtystkaiznikaławpokoju.
Szelestprzewracanychkartekicichemruczandotobyłznak,żepoważnie
potraktowałamożliwośćpowrotunascenę.RolababkiEugeniiprześladowała
jąoddłuższegoczasu.
Sabinazaczynałaporządkiodwnękikuchennej,gdziewzlewieczekały
naumycienaczyniazcałegotygodnia:nierdzewnesztućce,grubeciemne
szklankiibrzydkiesiwetalerzyki,miejscamiwyszczerbione.Gdybypojawilisię
goście,tacyprawdziwiiwarcizachodu,WielkaZapomnianaArtystkanapewno
sięgnęłabydobiblioteczkipoodświętnefiliżankizcienkiejporcelany.Porcelana
tobyłbyniezbity,aprzybrakuszczęściamożenawetzbitydowódnaobecność
kogośobcegowdomu.Odwiosnyfiliżankitkwiłyspokojnienapółce,tużobok
niekompletnychdziełSzekspira,wszystkiezwróconeuszkamiwprawo,
dokładnietak,jakzostałyustawionewczasiegeneralnychporządków.Skrobiąc
talerzykizzaschniętychresztekjedzenia,myjącjeiwycierającdosucha,
Sabinaniezmienniemyślałaogościach,którzymoglibyprzyjśćwodwiedziny,
leczzjakichśpowodównieprzychodzili.Możebyłoimniepodrodze,może
osiedliwraju,amożezwyczajnie,poludzku,przestalipamiętać,żeWielka
Artystka,choćzapomniana,wciążjeszczeżyje.Zmieniłamieszkanie,żeby
mniejpłacićzaczynsz,przestałasiępokazywaćwmieście,bonoginiechciały
jejnosić,jednakzcałąpewnościążyła.
Pownęcekuchennejprzychodziłakolejnałazienkę.WłazienceSabina
myślałaopoprzednimwłaścicieluklatki.Byłotomyślenieciepłeiprzyjazne,
naktóreównieznajomyczłowiekzasłużyłsobiejednym,jakżemądrym
posunięciem:wyrzuciłwanienkę,takąwysoką,przystosowanądosiedzenia,
izastąpiłjąkabinązprysznicem.Dokabinyprzynajmniejdałosięnormalnie
wejść,wprzeciwieństwiedowanienki.OwanienceSabinamiałazdaniejak
najgorszeikażdegowieczorusłałaniewybredneuwagipodadresemtego,kto
jąwymyślił.Sabinateżmieszkaławklatce,tylkouniejpokójbyłnaprawo,
łazienkanalewo,coniestanowiłoistotnejróżnicy.Klatkabyłaklatkąbez