Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
spokój,atentuzaburzałdużowięcejniżtylkospokój.
Przechyliłlekkogłowę,unoszącprzytymkącikust,inie
pozostawałmidłużnywotaksowywaniuciała.
–Nietypowakoncepcja?–zapytałamgłosemzachrypniętym
zemocji.
–Zdajesię,żenietylkotojestwyjątkowenatejwystawie
–odparł.–SalvatoreBastoni.–Wyciągnąłrękę,przedstawiającsię.
–AvaJankee.–Podałammuswojądłoń,czując,jakdelikatnie
jąściska.
–Noproszę,awięctotwojedzieła.–Uśmiechnąłsię,pokazując
rządidealnychbiałychzębów.
–Jakośtakwyszło.–Zaśmiałamsię.–Czyktóryśobrazwpadł
ciwoko?
–Tenprzednami.–Wskazałgłowąpłótno.–Bijeodniego
mnóstwoemocji.–Upiłłykszampana.
–Tak–powiedziałamcichoizapatrzyłamsięnakompozycję,
którakosztowałamnieogromnąilośćenergii.
Ciemnośćipurpuraprzenikałysięwtle,będącidealnym
odzwierciedleniemtego,cotargałowówczasmojąduszą.Dwa
niezwyklerealistyczneranneipokiereszowanefeniksybyły
tugłównymibohaterami.Jedenwłaśniewzbijałsiędolotu,patrząc
prostowkierunkuświatłaprzebijającegosięprzezkłębiącesię
naniebieburzowechmury.Dookołaniegokrążyłyopadające,
poszarpanepióra,azezłocistychoczupłynęłybłyszczącełzy.Drugi,
pokrytyżaremipopiołem,leżałnaziemizpołamanymiskrzydłami,
zżalempatrzączaodlatującąpartnerką.Dokładnietakczułamsię,gdy
ostatnirazwidziałamFinnaMcDucana.Pokiereszowanaizpodciętymi
skrzydłamiuciekłamnajdalej,jaksiędało,nieoglądającsięzasiebie,
mimożemojesercerozpadłosięnamilionykawałków.
–Przyznaję,żechętniepoznałbymhistorię,którazainspirowałacię