Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DZIECIŃSTWO
KrościenkonadDunajcem,1932–1935
Gdymiałempółtoraczydwalata,matkapoczułasię
gorzej.Płucaponowniedałyznaćosobie.Lekarzezalecili
jejstałypobytwgórach.Ojciecwystarałsię
oprzeniesienie,costałosiępowodemmojejpierwszej
ziemskiejwędrówki–zCiechanowadoPienin,gdzie
odtądmieliśmyzamieszkaćnastałewmaleńkim
miasteczku–KrościenkunadDunajcem.Wynajęto
mieszkanieustaregogóralanazwiskiemKoterba.Tuż
przeddomemprzepływałDunajec.Byłwtymmiejscu
bystryispieniony.
Obokdomustałakapliczka.Apamiętamniedawno,
bowczasachmojegodzieciństwa,kapliczektychpełno
byłonakażdymkroku.Zdobiłykażdyniemaldom,
uroczysko,rozstaje,ba,wyrastałynierazwszczerym
polu.Niktniewie,ktoikiedyjestawiał,leczkażdyzczcią
iuszanowaniemdonichsięodnosił.Klękałemczęsto
nastopniachstojącejopodaldomukapliczkiimodliłem
sięznaiwnądziecięcąwiarąochlebpowszedni.
Myślałem,żejesttojakiśspecjalnychleb,zbliżony
wsmakudoświętojańskiego,alenapewnojakiśinny
ilepszy.
Wpobliżudomubyłmaleńkisklepikztanimi
słodyczami.Sklepikbyłtakmały,żepołowęprzestrzeni
wnimzajmowałastaruszkaStefciowa,jegowłaścicielka,
ajednocześnieproducentkaowychsłodyczy.Biedny
tobyłsklepik,niewiem,czywsumiebyłownimtowaru
na50złotych.Ilekroćdostałempieniądze,czybyło
topięćgroszyczyzłotówka–pędziłemdosklepiku.
AsłodyczebabciStefciowejbyłypoprostuwspaniałe.Tak
kolorowychcukierków,takichjaskrawychlizakównigdy
niebyłowdomu.Słodyczewdomubyłyniewątpliwie
smaczniejsze,alezatonietakieładne.Miałyzazwyczaj