Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ręcedogórywobronnymgeście.
–O,wypraszamsobie!–powiedziałamgłośno.
–Powiedzpoprostu,ocochodzi,Blake.–Dziewczyna
położyłamudłońnaramieniu.
–Dobra,jużdobra.–Wstałipodrapałsiępokarku.
–Zapłacęcipięćsetdolców,jeślizgodziszsiępójść
zemnąnabal.
–Pięćsetdolców?Serio?–zapytałam.
Rany,koleśjestnaprawdęniezrównoważony.Proponuje
mikasę,bymposzłanabal?Pięćstówpiechotąnie
chodzi,aletowszystkobyłojakieśchore.
–Nodobra,tysiąc–zaproponował,widząc,
żezamyśliłamsięprzezchwilę.
–Zapłaciszmitysiącdolców,bymposzłaztobąnabal?
Kiwnąłgłową.
–Natenbalnadole?
Ponowniekiwnąłgłową.
–Agdziejesthaczyk?–burknęłam,niedowierzając.
Cicholernibogaczemająnieźlenasranepodkopułą
–przeszłomiprzezmyśl.
–Masztylkozazadanieładniesięuśmiechać,mało
mówićizachowywaćsięjaknadamęprzystało.Żadnych
przekleństwichamskichodzywek.Będziesz
mitowarzyszyćpodczasdzisiejszegowieczoru.Pobalu
mójkierowcaodwiezieciędodomuityle.Prostasprawa.
–Wpatrywałsięwemnie.
–Czyli…dobrzerozumiem?Zapraszaszmnienabal
ipłaciszmizatowarzystwonadzisiejszywieczórtysiąc
dolcówwgotówce.Bezseksuiinnychtegotypurozrywek
–powiedziałampowoli,samawsłuchującsięwewłasne
słowa.
–Tak–potwierdził.–Tojak?Zgadzaszsię?