Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
Wprowadziłamniedodużejdamskiejsypialni,sądząc
poogromnymłożuzbaldachimem,którestało
wcentralnejczęścipokoju.Nimzdążyłamsięprzyjrzeć
pomieszczeniu,którewyglądałojakzjakiegośmagazynu
wnętrzarskiego,pociągnęłamniezarękędonastępnego.
To,cotamzobaczyłam,przeszłomojewszelkie
oczekiwania.
Ocholera!wyrwałomisięnatenwidok.
Oliviazaśmiałasięnagłosipodeszładościanyubrań
ibutów.
TakiejgarderobyniepowstydziłabysięsamaCarrie
Bradshaw.Cojaplotę,tonawetniebyłagarderoba,
togigantogarderoba.Salabyławielkościświetlicy
wakademiku.Wokołonapiękniezdobionychpółeczkach
piętrzyłysiętonybutówwbarwachtęczy.Podrugiej
stroniewisiałyrównowrządkukolorystycznie
dopasowaneprzeróżneubrania.Wszystkomiałoswoje
miejsce.Liczneszufladkiipółeczkikryłyzapewnejakieś
drogieświecidełka.Poprawejrządmarynarek,wyżejrząd
koszul.Dalejsamepłaszcze,którychnawetnieudało
misięzliczyć.Naśrodkupomieszczeniastałdużybiało-
złotyszezlong.Przysiadłamnanim,bonogisamesię
podemnąugięły.Chociażmojamatkauwielbiałaciuszki
ibuty,tojejprzebieralnia,jaktozwyklenazywałam,
wydawałasięterazprostackaiskromna.
Masziprzebierzsięwtopowiedziaładziewczyna