Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zaprzężonymwkucykinaMszęświętą.Niedzielamiała
byćjutro.
Jerzymiałjednakzłewieścijedenzkucykówokulał.
NicnieszkodzipowiedziałaJulka.Możemypójść
pieszo.
PaniBrownzaśmiałasięsłysząctenpomysł.
Tosześćkilometrówtam,isześćzpowrotem
objaśniła.Razemdwanaście.Niedacieradyprzejść
takiejdrogi,icowięcej,PanBógnapewnotegoodwas
nieoczekuje.
Byćmożenieoczekujeipewnierzeczywiścienie
byłobygrzechem,gdybyśmynieposzły,alenaprawdę
możemypokonaćtakidystans.AjeśliPanBógtegonie
oczekuje,totymbardziejbędzieszczęśliwy,jeślizrobimy
MuniespodziankępowolutkuwytłumaczyłaAgatka.
SłuszniepowiedziałJerzy.Jeślirzeczywiściesię
zdecydujecie,możecieiśćnaskrótyprzezziemiępana
Timsona.Tylko,jeśliwasnatymprzyłapie,okropniesię
wścieknie.Nikomuniepozwalaprzechodzićprzezswoje
włości,wstrętnyzniegotyp.
Niemożemygopoprostuzapytać?
Cóż,możecie,alejestraczejpewne,copowie.
SpróbujemyzadecydowałaAgatkaizabrawszy
świeczkęzkuchennegostołuwdrapałasięnadrewniane
schodyprowadzącedosypialni.Trzymanenadgłową
światełkowyglądałojakprzyświecającajejgwiazdka.
PanTimsonmiałwczorajkiepskidzień.Sobotynaogół
byłydlaniegociężkie.Siedziałwswoimślicznymlesie