Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jakróżęstulistnąiotwierałalistki,płatekzapłatkiem,powiekapod
powieką,wszystkieślepe,aksamitneiuśpione,kryjącwsednieswym
nadnielazurowąźrenicę,pawirdzeń,krzyczącegniazdokolibrów.
Tobyłobardzodawno.Matkijeszczewówczasniebyło.
Spędzałemdnisamnasamzojcemwnaszym,wielkimwówczasjak
świat,pokoju.
Pryzmatycznekryształki,zwisającezlampy,napełniałypokój
rozproszonymikolorami,rozpryskanąpowszystkichkątachtęcząigdy
lampaobracałasięnaswychłańcuchach,wędrowałcałypokój
fragmentamitęczy,jakgdybysferysiedmiuplanetprzesuwałysię
kręcącprzezsiebie.Lubiłemstawaćmiędzynogamiojca,obejmując
jezobustron,jakkolumny.Czasamipisałlisty.Siedziałemnabiurku
iśledziłemzzachwytemzakrętasypodpisu,zawiłeiwirujące,jaktrele
koloraturowegośpiewaka.Wtapetachpączkowałyuśmiechy,
wykluwałysięoczy,koziołkowałyfigle.Abymnieubawić,ojciec
wypuszczałwtęczowąprzestrzeńbańkimydlanezdługiejsłomki.
Obijałysięościanyipękały,zostawiającwpowietrzuswekolory.
Potemprzyszłamatkaiwczesnata,jasnaidyllaskończyłasię.
Uwiedzionypieszczotamimatki,zapomniałemoojcu,życiemoje
potoczyłosięnowym,odmiennymtorem,bezświątibezcudów,
ibyłbymmożenazawszezapomniałoKsiędze,gdybynietanociten
sen.