Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
LatemowegorokupowracałamdoTymoszówkizKarolem,
zwanymwrodzinieKatotem.
OczekiwałmniewSalzburgu,dokądzlekkimbiciemserca
przyjechałamsamazGenewy.
Bałamsiętrochętejpierwszejsamotnejpodróży,alebyłamteż
zniejnieskończeniedumna.
Przytym,cozaradośćodbyćdalszyciągdrogizKatotem.Pobyt
znimbyłzawszeświętemwmoimszarym,szkolnymżyciu.Nikt
migotaknieumiałumilićiuczynićzajmującym,jakon.
WSalzburguzatrzymaliśmysiękrótko.
Toteżzaledwiezdołałamobejrzećmiasto,uroczewswym
naiwnymwieńcuzielonychgóriwzruszyćsiętragicznymlosem
Mozarta,gdyjużpochłonąłnasroześmiany,wiosennyWiedeń.
Ach,jaktambyłowesoło!
Katotopiekowałsięmnączarującoiniepedagogicznie.Toteż
kładłamsięspaćprawieoświcie,jeździliśmysamochodem
zlekkomyślnąszybkością,awlunaparkunaPraterzeszaleliśmy
iwypróbowaliśmywszystkiezabawy,któresiędaływypróbować
od„Luftschiffu”,poktórymomalniezemdlałamzzawrotugłowy
dokaruzeliwłącznie.
Kuogólnejradościdosiedliśmynajdroższychinajokazalszych
rumaków.Katotszybowałnalotnymłabędziu,obokniegoFitelberg,
zwanyFiciemnadomowyużytek,nadoskonaleokrągłymPegazie,aja
wpięknejłodziwstylurokoko,różowejzbiałymilukrowanymi
ozdobami,którawyglądałajaknieświeżeciastko.
Ioto,pooszałamiającymdlamniepobyciewWiedniu,terkoczące
izaaferowaneaustriackiewagonywyrzuciłynasnagranicyi,nie
troszczącsięwięcejonas,odjechały,abysięwysapać,nabocznytor,
unoszączsobązapachcygaridymu,zapach„zagranicy”.
Otoczyłnastłum„artielszczików”,tragarzywbiałychfartuchach,