Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odmawiałsobieświeżegopożywienia.
PośmierciSołowiowa,któryzmarłnabarłoguwśródodrażającej,
smrodliwejnędzy,znalezionowjegopapierach469022ruble
wbiletachkredytowychiwgotówce.Anonswgazeciepodaje,
żeznalezionepieniądzeoddanezostałydodepartamentufilantropii
iżezostaniezrobionasekcjazwłok.
Rozmyślającotymwydarzeniu,zbliżałemsiędoHaliTargowej.
Zapadałwieczór,wsklepachzalekkospotniałymiszybamizapłonął
gaz.KłusakiioficerowiemknęlipoNewskim;zciężkimchrzęstem
mknęłypośnieguwspaniałekaretyzaprzężonewdumnekonie,
zdumnymistangretamiiwyniosłymilokajami.Odczasudoczasu
rozlegałsiędźwięcznystukpodkowyuderzającejskrośśniegokamień,
potrotuarachpędzilitłumnieprzechodnie…byłaWigiliaBożego
Narodzenia…
Wtemmignęłaprzedemnąwdumiejakaśpostaćnierzeczywista,
leczfantastyczna.Aniruszprzecieżniemogęsiępozbyćnastroju
fantazjowania.Jużwlatachczterdziestychnazywanomnie,drocząc
się,marzycielem,fantastą.Wtedyzresztąniemieściłemsięwjednej
szufladce.Teraz,masięrozumieć,jestisiwizna,idoświadczenieale
mimotojednakpozostałemmarzycielem.
Postać,któramignęłaprzedemną,miałanasobiepłaszcz
nawatolinie,stary,znoszony,którynapewnosłużyłwnocy
właścicielowizakołdrę,cobyłowidocznejużnapierwszyrzutoka.
Potworniezmiętykapeluszzpogiętymrondemspełzłnakark.Siwe
kłakiwyłaziłyspodkapelusza,opadającnakołnierzpłaszcza.
Staruszekopierałsięnakiju.Poruszałustami,jakbycośprzeżuwając
izwbitymwziemięwzrokiemspieszyłsięgdzieś,pewniedodomu.
Stróżodgarniającyzchodnikaśniegumyślniezrzuciłmunanogipełną
łopatę,alestaruszektegonawetniezauważył.Zrównawszysięzemną,
spojrzałnamnieimrugnąłokiem,martwymokiembezświatłaisiły,
jakbyuniesionopowiekęnieboszczykowiizrozumiałemnatychmiast,