Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
miładneupominki.Terazzależęodniegoibędęmusiałabyć
muposłuszna,dopókinieskończęosiemnastulat.Możewcalegonie
polubię,całyczassięotomartwię.
–Cóż,niemartwiłabymsięnazapas,tylkoużywałażycia.
Zpewnościąuważałabym,żepływamjakpączekwmaśle,gdybym
miałarodzinęipieniądzeinicdorobotypozabawieniemsię–zaczęła
Phebe,alenieskończyła,bonagłyrumornazewnątrzsprawił,żeobie
dziewczynkiażpodskoczyły.
–Togrzmot–powiedziałaPhebe.
–Tocyrk!–zawołałaRose,którazeswojejpółkidostrzegła
przebłyskijakiegośkolorowegowozuikilkakucykówzrozwianymi
grzywamiiogonami.
Hałasumilkłidziewczętamiaływłaśniekontynuowaćzwierzenia,
gdywtemzjawiłasięstaraDebby,którawyglądałananiecozaspaną
iniewsosiepoprzerwanejdrzemce.
–Jesteśproszonadosalonu,pannoRose.
–Czyktośprzyjechał?
–Małedziewczynkiniepowinnyzadawaćpytań,alerobić,cosię
imkaże–brzmiałacałaodpowiedźDebby.
–Mamwielkąnadzieję,żetonieciotkaMyra.Zawszenapędza
mistracha,wypytującomójkaszelizawodzącnademną,jakbym
miałazarazumrzeć–powiedziałaRose,szykującsiędowyjścia
tąsamądrogą,którąweszła,ponieważokienkowyciętedla
przyjmowaniapokaźnychświątecznychindykówipuddingówbyło
całkiemdużejaknaszczupłądziewczynę.
–Chybapożałujesz,żetonieciotkaMyra,kiedyzobaczysz,kto
przyszedł.Niepozwól,żebymprzyłapałacięjeszczeraz,jak
wchodzisztędydomojejkuchni,bozamknęcięwwielkimbojlerze
–zagrzmiałaDebby,którauważałazaswójobowiązekprzykażdej
okazjibesztaćdzieci.