Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MatkakrzyczałanaClarę,ojciecusiłowałuspokoićmatkę,aojciec
Maloneywzywał,wswoimpijackimstylu,wszystkieznanemuanioły.
Posłuchaj,Claropowiedziałmójojciectoniebyłmójpomysł.
NoproszęodezwałasięMiriamnaglemójmięczakowatymąż
zachowujesięjakmężczyzna!
Twarzojcapobladła.
Niemożesztakdoniegomówićzaprotestowałam.
Och,zamknijsię,tyokropnasmarkulowrzasnęłamatka
ispoliczkowałamnie.
PrzestańkrzyknęłaClarazostawją!
WkońcuojciecMaloneymiałdość.
MatkoBoskaPrzenajświętsza,dość!zawołałiwalnąłkielichem
wstół,rozbryzgującczerwonewinonabiałyobrus,świeżo
wyprasowanąbielutkąbluzkęClary,czarnąsukienkęmojejmatki,
pozbawionąkołnierzykabiałąkoszulęojca.Tylkonamnienicnie
poleciało.Zapadłacisza.
Pochwilimójojcieczacząłzbieraćnaczyniazestołuisprzątać.
Clarawyszłazkuchniześcierkąizabrałasiędoroboty.Ojciec
Maloneyrozejrzałsiępopokoju.
Tozdecydowaniejestsprawarodzinnastwierdziłnaglecałkiem
trzeźwymtonem.Wstałiwyszedł,ajegoczarnasutannawydymałasię
nawietrze.Stałamwdrzwiachwyjściowych,trzymającsięzapłonący
czerwieniąpoliczek,ipatrzyłamgniewnienamatkę,którasiedziała
przystoleiwpatrywałasięwtajemniczyhoryzont.
Minęłoponadsiedemdziesiątpięćlat,ajanadalpamiętamuderzenie
jejręki.Ogromniemnietoupokorzyło.Anajgorszebyło,żestałosię
tonaoczachmojejukochanejciotkiClary.Zczasemporadziłamsobie
zewstydemaleprzekształciłsięonwewściekłość.Pielęgnowałam
wsobiefurię,zdesperacką,niesłabnącą,nieświadomąrozkoszą
hodowałam„biednąmnie”.Chociażpotempojawiłysiękolejne
policzki,laniaorazskierowanedomnieokrutnesłowa,tobyłpierwszy
publicznypoliczek.Toonnauczyłmnienienawidzićmojejmatki
zgłębiserca.
Prawiedwalatasolidnej,ciężkiejpracywParyżuzajęło