Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Bywajądni,kiedynoszęwsobiezbytdużogniewu,byposługiwać
sięsłowami.Totedni,gdyniemogęusiąśćprzybiurku.Gdynie
zawracamsobiegłowydoboremstroju.Gdyzostajęwznoszonym
niebieskimszenilowymszlafrokuichodzępodomu,szurając
kapciami.Wtednijemjogurtprostozopakowaniaipijęzadużokawy
aczasemzadużowhisky.Czytamgazetęiprowadzęrozmowy
zsamąsobąofatalnymstanieuniwersum.Przezlatazapewnianomnie,
żewmiaręupływuczasustanęsięmniejgniewnaipogodzęsię
zgłupotąnaszegoświata.Nicpodobnego.Czasami,abyzłagodzić
napięcie,sięgampokryminałznadzieją,żedamsięzwieśćintrydze;
częstotracęczasnamyślenieoniebieskichmigdałach.Aleczeka
namniepraca,muszęprzygotowaćartykułdoswojejrubryki,więc
wkońcusiadamizaczynampisać.Wówczasrobisięciekawie.Cośsię
zmieniawumyśleiciele.Władzęprzejmujemiłość.Piórowzbudza
namiętnośćdosłówiskręcamsięzprzyjemności.Nadaluwielbiam
pisaćwiecznympióremzzachwytemobserwuję,jakwypolerowana
stalówkawypychastrumieńniebieskiegoatramentunapapier,litera
politerzetworzącsłowausiłującnadaćsensświatu.Piszęprzez
chwilę,poczymunoszępióroznadpapieru,zamykamjeskuwką
izaczynamstukaćwklawiszemaszynydopisania.Jakbyzasprawą
magiipiszęcotygodniowyfelietondo„KurieraNowojorskiego”.Ale
wrzeczywistościniemawtymnicnadprzyrodzonego.Tołatwość
znajdowaniarytmu,językaipomysłów,któraprzychodzizwiekiem
iwwynikuciężkiejpracy.Imuszęprzyznać,żenadalczujęogromną
radość,gdyprzewracamstronęgazetyiwidzęswojenazwisko
napoczątkuartykułu:„R.B.Manon”.
Kochammójstarydomstojącypośródpofałdowanegokrajobrazu
górnejczęścistanuNowyJork.Zbudowanyzdrewna,którezupływem
latposzarzało,maspiczastydach,bogatozdobioneścianyszczytowe
ipomalowaneczerwoną,wyblakłąjużfarbąramyokienne,niecosię
zapadające.Przypominamiwiktoriańskiedomyrozrzuconepogórach
Nevady.Ichociażniechętniewracampamięciądodzieciństwa,
tamtejsząarchitekturęwspominamjakouspokajającąiprzyjemnądla
oka.
Natyłachdomu,odpołudniowo-wschodniejstronyznajdujesię