Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
Słowosięrzekło
Weekendminąłszybko,choćleniwie.Wsobotniwieczór
leżałyśmyzJulkąnakanapieioglądałyśmyfilmy
naNetflixie.Mójmałżonekzasnąłwfotelu,boprzecież
filmyomiłościtojużniebyłjegoklimat,chociażkiedyś
bardzochętniejezemnąoglądał.Wniedzielę
zaliczyliśmyspacer,apóźnympopołudniemodwieźliśmy
naszącórkęnadworzec.
–Cobyśpowiedział,jakbyśmywprzyszłąsobotę
pojechalidoJulkidoKrakowa?Wynajmiemypokójwtym
fajnymhotelu,wktórymspaliśmykiedyś,zaprosimyJulkę
iMaksanakolacjęispędzimymiłoczas.Takrzadko
jąwidujemy,aona,bidula,jesttakazaganiana.Kończy
pisaćpracęmagisterską,nauczelniteżdociskają.
Doceniam,żeprzyjechałanatedwadnidodomu,ale
wiem,żeprzeztobędziesiedziałaponocachinadganiała
to,comogłasobiespokojnieogarnąćwtenweekend
–podjęłamkolejnąpróbęmimowczorajszegozarzekania
się,żewięcejniebędęwalczyćzjegoobojętnością.
–Nasobotęzaplanowaliśmyzchłopakamiwyjazd,
jedziemyroweramiwdługątrasę.Tobędzietakitestdla
nas,rozumiesz?–Spojrzałnamnieszybko,poczym
odwróciłgłowęiskupiłsięnaprowadzeniuauta.
–Aha,testdlawas.Tak,oczywiście,żerozumiem.
–Natychmiastzagotowałamsięzezłości.–Myślałam,
żezmianaotoczenianadwadnidobrzebynamzrobiła,