Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Mojedzieci
Wsobotęodwczesnychgodzinporannychbuszowałam
wkuchni.Dziśbyłdlamnieszczególnydzień,ponieważ
naszacórkaJuliawracaładodomupotrzytygodniowej
nieobecności.StudiowaławKrakowiepolonistykę
naUniwersytecieJagiellońskim.
Dzień,wktórymnaszebliźniętapakowałysię,
byopuścićrodzinnydom,byłwciążdlamniebardzo
wyraźnymwspomnieniem.Nicdziwnego,najlepiej
pamiętamyprzecieżtemomenty,którymtowarzyszą
wielkieemocje.JulkaiKacperbylipodekscytowaniinie
moglisiędoczekaćstudenckiegożycia,natomiast
jacierpiałam.Nieprzesadzam.Cieszyłamsię,żedostali
sięnawymarzoneuczelnie,aleprzerażałamnie
perspektywarozłąki.
Pierwszemiesiącezgodniezmoimiprzewidywaniami
okazałysiędlamniewyjątkowotrudne.Wisiałam
natelefonie,dzwoniąctodojednegopotomka,
tododrugiego.Brakowałominawettegobałaganu,który
notoryczniegenerowałwokółsiebieKacper.Powoli
przyzwyczajałamsiędonowegorytmużycia,choć
jeszczedługopoichwyjeździewchodziłamdopokojuJulki
nawieczornepogaduchy.Nieraziniedwazdarzyło
misięusiąśćnajejłóżkuiprzełykaćłzytęsknoty.Zawsze
byłyśmyzesobąblisko.Wrazzjejwyjazdemstraciłam
przyjaciółkę.