Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dawnominęła,światzacząłpowoliokrywaćsię
przedwieczornąszarością,aniebozasnułyciężkieśnieżne
chmury.Zrobiłosięjeszczezimniej.Mrózszczypał
wpoliczkiinosy,alenicniebyłowstaniezepsuć
znakomitegonastrojuobudziewcząt.
–Dodomu?–zapytałaEstera,dotrzymującMiriam
dziarskiego,prawiemarszowegokroku,którymstarałysię
rozgrzać.
Wyglądałonato,żekierująsięwstronęLeopoldstadt,
dzielnicyleżącejnawyspiepomiędzykorytemDunaju
aKanałemDunajskim,naktórejstałdompaństwa
Lavinów.
–Jeszczenie–odparłaMiriam.–Miałamzamiarzabrać
ciędobrowaru,alenatozrobiłosięzbytpóźno.Mam
jednakjeszczejednomiejsce,któremusimykoniecznie
odwiedzić.Raz,żetorcik,chociażpyszny,niezaspokoił
mojegoapetytuijestemniemiłosierniegłodna;dwa,
żety,jakomieszkankaKrakowa,musiszzobaczyć
tomiejsce.
Niemówiącnicwięcej,Miriamwzięłaprzyjaciółkępod
rękęiraźnymkrokiemskierowałysięwstronęplacu
Szczepana.Kluczyłypomiędzyspacerowiczami,oglądały
sięzaprzejeżdżającymidorożkami,zerkaływstronę
wystaw,zachwycającsięcopewienczasjakąśelegancką
kreacją.WkońcuprzecięłyulicęGrabenipoparu
minutachszybkiegomarszuzatrzymałysię
naDorotheergasse1,przedwitrynązogromnymnapisem
„Trześniewski”.
–Niewierzę!–zawołałaEstera.–Niemożebyć–
mówiłaradośnie.
–Może–zaśmiałasięMiriam,ciągnącprzyjaciółkę
wstronękolejki,któraustawiałasiędookienka,przy
którymwydawanokanapki.–Niemalepszychwcałym
mieście.Tuprzychodząwszyscy.Jakkanapka,totylko
uTrześniewskiego.–Miriamskrzywiłasięnieco,siłując
sięztrudnymnazwiskiem.–Inicnieszkodzi,żemałokto