Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kwiecieńtochybazbytwczesnaporanaplażowanie,
niesądzisz?
Jezu,aletymarudzisz.Złapałmojąrękęipociągnął
zasobą.Miałciepłedużedłonie,wktórychspokojnie
mogłamschowaćswoje.Niewiedziećczemu,tennic
nieznaczącygestwywołałwemnieprzyjemne
mrowienie.
Jesteśgłodna?zapytał,wyrywającmnie
zzamyślenia.Przystanąłprzyjednejzbudekzżarciem,
tychotwartychdwadzieściaczterynadobę,którebyły
ratunkiemdlaludziwracającychzimprez.
Wzasadzietak.Spojrzałamnaróżneprzysmaki
zaszybą.Zjadłabymtegorogala.
Acośdopicia?Kawy,herbaty?
Gorącejherbaty.
Shadewziąłdlanasjedzenieiprzeszliśmykawałek
wgłąbplaży.
Chodźzamurek.Tuniebędziewiało.
Możeiniewiało,alewciążbyłocholerniezimno.
Zauważył,jakdygoczęiściągnąłswojąbluzę,nakrywając
niąmojeplecy.
Niezamarznieszwsamejkoszuli?Musiałam
przyznać,żezaskoczyłmnieswoimimanierami.
Wytrzymam.Kawadobrzemizrobi.
Zauważyłam,jakwsypujedwiesaszetkicukru
donapoju,apotemzagryzasłodkimrogalikiem
zczekoladą.