Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kolejneniezbędnikilądowaływplecaku,
ajapospiesznieszukałemwgłowiemyśli,codalej.Gdzie
teraz?Toruńbyłspalony,Łódźteżniewchodziławgrę.
Niemogłemmiećpewności,gdziezechceżyćMagda,
naktórąniemiałemochotypatrzeć.Kochałemją,
jednocześnienienawidząc.Zajejjednokrótkie„nie”,
którespieprzyłomiżycie.
Zerknąłemjeszczedołazienki,upewniającsię,
żetamrzeczy,którełatwozastąpić,chwyciłem
ukochanąsztalugęiopuściłemmieszkanie
naKrasińskiego.Zostawiłemjeim,choćniemusiałem
tegorobić.NiemusiałemwpuszczaćMagdypoubrania
orazzabawkiPoli.Mogłemzachowaćsięjakona,choć
nawetwymianazamkówniebyłabytakbolesnajakjej
cholerne„nie”,burzącewszystko,coudałonamsię
wspólniezbudować.
Wyszedłemzklatki,odwracającsięjeszczenachwilę,
byspojrzećwkuchenneoknazasłoniętefiraną.
Opuszczałemmójdom,niewiedząc,codalej,jak,gdzie
aninajakdługo.Wiedziałemtylko,żeniemogłem
pozostaćtutaj.Tutaj,gdziebólosiągałnajwyższypoziom,
aprzypadkowespotkaniezMagdąmogłobyskończyćsię
katastrofą.
Nogisameprowadziłymniewkierunkudworca
autobusowego,zktóregomiałemwplanieruszyć
wdrogę.„Tylko,gdzietymrazem?”pytałemsiebie
wmyślach,pokonująckolejnemetry.„Morze,góryczy
Mazury?”zastanawiałemsię,postanawiajączdaćsię
nalos.Toonmiałwybraćmicelpodróży,cowielu
nazwałobyspontanicznością,leczjawiedziałem,
żetotylkowygoda.Strachprzedniewłaściwądecyzją,
którąterazbędęmógłzrzucaćnaferalnylos.Teraz