Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięściganym,żeumknęłosięcudem…czemuś…
nieokreślonemu.Niepatrzylinasiebie,wręcztegounikali.
Zapomnieć,udawać,żenicsięniewydarzyło…!Milena
położyładłonienadrżącychkolanach,jakbymożna
jebyłowtensposóbuspokoić.Sercewaliłojejjak
szalone,pompująchektolitrykrwi.Ispociłasię,spociła
jakmysz.Zawstydzonaodwróciłagłowę.Wbramieobok
stałmotocyklistawkaskuiciemnymskórzanymubraniu.
Mężczyznazdecydowanymruchemspuściłosłonę
natwarz,aleprzezmomentmignęłyjejjegooczy.Były
takczarne,jakbyniemiałytęczówek,ajedynie
niepokojącowielkieźreniceosrebrzystympołysku.
Zdrętwiała.
Kawy?zaproponowałRadek.Miałotozabrzmieć
pewnie,zdecydowanie,możenawetszpanersko.Wyszło
raczejstrachliwie.Jakbyszukałpretekstu,byjak
najszybciejsięstądoddalić.
Milenakiwnęłatylkogłową.Byzająćczymśrozbiegane
ręce,poprawiłakurtkę,włosyitorebkę.Chociażmroczna
bramaściągałajejuwagęniemalmagnetycznie,
ignorowałają,jakmogła.Przewidziałosięjej.Napewno
przewidziało.Iwcaleniespojrzytamdrugiraz.Poco?
Nikogotamniema.Absolutnienikogo.Uspokojona
uniosłagłowęinimruszylizakładająckosmykwłosów
zaucho,zerknęładyskretniewstronębramy.
Motocyklistawolnouniósłpalecnawysokośćust,jakby
nakazywałjejmilczenie,apotemszybkoprzeciągnąłnim
pogardle.Przerażonaztrudemzdławiławsobiekrzyk.
WbiłatylkoswepaznokciewrękęRadkaiszybko,bardzo
szybko,wyszłanaulicę.Kakofoniadźwięków,smród
spalinipędpojazdówzdałysiętakieprzyjazne…
Wpobliżuniebyłokawiarni,poszliwięcdotandetnego
baruzplastikowymikrzesłamiikiwającymisięstolikami
przykrytymiceratą.Niepoprawiłoimtohumoru.Radek
rozcierałsobieramiębyłapewna,żenaznaczonejest
siniakamiibezmyślnieprzesuwałpaskudnywazonik
zesztucznymkwiatkiem.Milenabezradnieoglądała
pozostałościtelefonu.Miałanadzieję,żekartasimdziała,