Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
janiemusiałemwstawaćtakwcześnie.Mogłemzjawić
sięnawetporozpoczęciu.Kubateżpojechałwcześniej.
JadąctakulicamiTorunia,zauważyłemnapoboczu
starego,czerwonegopeugeota.Takiego,jakimchwaliła
sięAli.Swojądrogą,chwałajejzaszczerość.Większość
lasekszpanujenowymimercamiczybeemwicami
odtatusia,chcącmizaimponować,żenibyznająsię
conieconamotoryzacji,aonabezogródekprzyznałasię,
żejejautojeststarszeniżlaski,zktórymisypiam.Kurwa.
Znowuoniejmyślałem.
Dwieścieszóstkapamiętającaczasygarażów
pokrytychpapąstałanapoboczuzotwartąmaską,zza
którejwidaćbyłotylkonogi.Jezusieńku,alejakietobyły
nogi,ażzagwizdałempodnosem.Nonic,trzebabyć
dżentelmenemiuratowaćdamęwopałach.
Uśmiechnąłemsięsamdosiebieizatrzymałemprzed
tymautkiem.
–Pomócwczymś?–zapytałem,zbliżającsię
dodziewczynywsłomkowymkapeluszuiprostych
ciemnorudychwłosachopadającychnaplecy.
–Dziękuję,czekamjużnaznajomego–odrzekła,
odwracającsiękumniei…
Okuuuurwa.Niemożliwe.Toruńniejestażtakmałym
miastem,dochuja.Wzwiewnej,jasnozielonej,letniej
sukiencewsłoneczniki,wprostychwłosachimniej
wyzywającymmakijażu,aletak,tobyłaona.RudaAli.
Poczułem,żechybazacząłemsiępocić.Dlaczego,
docholery?Pewniedlatego,żewczorajnieporuchałem.
Efektuboczny.
–Cóżzaspotkanie.Witaj,Alino.