Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Dokuczliwy.
—Starośćgożre—przyznałwoźnica.
—Izazdrość.
—Byletemubiedactwuprzymówić.DziśwWalewicach
łzamisięzalewałainiechciałajechać.Pokojowa
mówiła.
—PanieBłażeju,mnietopowiadacie!—przerwał
zalteracjąstrzelec.—Narękująnosiłem.Nieboszczyk
panstarostagostyńskitosiętamwgrobieprzewraca,
jakiegożyciadoznajenaszapani.Alboijadługojeszcze
miejscazagrzeję,wczorajtakmniesfukał,jakchama
pierwszegolepszego.Tfy!
WoźnicatrąciłzlekkaDomagalskiego.
—Miarkujciesię,boposłyszą.
—Niechsobie!—obruszyłsięstrzeleciumilkł,
bowtejżechwilirozległsięznówchropowatygłos:
—Zamknęłaśokno!Chcesz,żebymsięudusił!
Okienkootworzyłosięporazwtóry.
—CzegoBłażejnierusza?—skrzeczałwciążtensam
głos.—Ciebienictonieobchodzi!
—Niepozwoliłeś—rzekłcichogłoskobiecy.
—Proszę!Natotrzebacimożepisemnegodowodu!
Pewnie,gdybymmiałskrzepnąćnatymmrozie,jeszcze
byśsięniezatroszczyła.Niemasz,pani,czego
wzdychać,staryjestem,doczekaszsięmojejśmierci,
doczekasz!