Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Świdrujemniespojrzeniemokaoźrenicyjakziarnkoczarnego
sezamuzatopionegowmiodzie.Odwzajemniamsię,nieuginającsię
podintensywnościąjegowzroku.Niemamowy,niewygrazemnątak
łatwo.
Przepraszam,czytrzebazadzwonićpopomoc?Potrzebnepanu
pogotowie?Kobietawzapoconejjedwabnejbluzeczcewyciąga
telefonztorebki,troskawylewasięjejzoczu,jakbyznalazłanajezdni
potrąconegoszczeniaka.
Nie,niechsiępaniniekłopoczeiponikogoniedzwoni.Nie
chcemyprzecieżrobićzamieszaniamówimężczyzna,szukając
wmojejminieaprobaty.
Przytakuję,boprawdąjest,żebłyskająceczerwono-niebieskieświatła
karetkitoostatnie,czegotuterazbrakuje.
Prawdąjestteżto,żemężczyznazdecydowaniewygląda,jakby
potrzebowałpomocy.Całądłoń,przedramięilewączęśćtwarzyzalały
mukrwawezacieki.Skądonbierzesiłęnatenpewnyuśmieszek?
Szok,wstrząśnieniemózgu,głupota?
Jakpanwoli.Kobietacmokaichowatelefon.
Garbiącsięodchodzi,najwyraźniejzawiedziona,żeniedanejejbyło
daćupustmiłosierdziuserca.Resztagapiówrozchodzisięzajej
przykładem.
Spychammotorzulicy,robiącmiejscedlaczekającychzamną
samochodów.
Mężczyznaopierasięplecamiobudynekzczerwonejcegły,unosi
głowę,łapiącpowietrze.Jegooliwkowakoszulazpodwiniętymi
dołokcirękawamiikremowespodnieubabranepyłem.Zginasię,
chcącjechybaotrzepać,alepojękujetylkoiwracadopozycjiopartej.
Odklejarękęodpokiereszowanejtwarzy,zerkananiązdrowymokiem,
krzywisięizpowrotemprzykładadłońdopowieki.
Czyjakolwiekbyłabytowina,przejechałamgo…
Tuniedalekojestszpital,mogępanazaprowadzić.
Będęwdzięczny.Idarujsobiepana,Wiktor.
MożebyćiWiktor,jakwolisz.Wkażdymrazietojakieśpiętnaście