Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–RozmawiałamzMariuszem.
–Cześć.Idoczegodoszliście?–zapytałam,bozupełnie
niewiedziałam,cownioskowaćzjejtonu.
–Mariuszzgodziłsięnatwójudziałwsprawie.Ale
poprosił,żebymtojasięztobąskontaktowała.
Ajednak.Niemiałamwięcinnegowyjścia,jaktylko
podtrzymaćto,copowiedziałamwczoraj–żejeślitylko
będęmogła,postaramsiępomócMariuszowi.Zwłaszcza
że–jaktwierdził–byłniewinny.Niechciałamsnuć
domysłów,ktoidlaczegogooskarżył,boscenariuszy
mogłobyćnaprawdęwiele.Nauczyłamsięzresztą,
żekliencipotrafilizaskakiwać,amojezałożeniaczęsto
byłyniczymprzyniemalscenariuszowychsprawach,
zktórymiprzychodzili.
–Dobrze,aleitakbędęmusiałaporozmawiać
zMariuszem.
–Nowłaśnie…Mariuszprosił,żebyciprzekazać,byś
skontaktowałasięztymjegoadwokatem.Onmieszka
wWarszawie,maprzyjechaćdoGdańskajeszczewtym
tygodniu,tasprawaniemożeczekać–wyrzucała
zsiebie.
–Jasne,skonsultujęsięznim.Pewniewiecoświęcej,
twójmążmusiałrozmawiaćznimwpierwszejkolejności.
Jaksięnazywa?
–PiotrKostecki.Wyślęcijegowizytówkę.
–Dobrze.Ustalęznim,cotrzeba.
–Dziękuję…–Edytaodetchnęłazulgą.
Nachwilęzapanowałamiędzynamicisza,ajamiałam
wrażenie,żemojakuzynkajeszczecośchcedodać.Nie
miałamwnaturzewchodzeniawczyjeśżyciezbutami,
nigdyniebyłamciocią„dobrąradą”,uważałam,żekażdy
miałprawoposwojemurozwiązywaćwłasneproblemy,
aleterazgdysłyszałamsmętnygłosmojejciotecznej
siostry,korciłomnie,żebyzapytać,czyjejteżmogęjakoś
pomóc.Próbowałamsobiewyobrazić,przezcoEdyta