Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Musiałem.–Wzruszyłramionami.
–Ijakajestjakośćtegonagrania?
–Żadna.
Znowumnierozbawił.Śmiałemsiędłuższąchwilę,szczerze
ibeztrosko.Bemoluznałtozaznakzaakceptowaniagościa,
bopowlókłsięleniwiewcieństarychgrusz.
–Grapan?–spytałem.
–Naorganach?Powiedzmy,żenaciskamklawiszeipedały.
–Panpozwoli,żeprzerwęnachwilęnasząrozmowę.
Wyciągnąłemzkieszenitelefoniwybrawszynumer,doczekałem
siędamskiegogłosu,któryzadałmiabsolutnienieuniknionepytanie.
–Tak,mistrzu?
–PaniKrysiu,proszętocozwyklewczwartki,aledwarazy.
–Dwarazy?–Głosniekryłzaintrygowania.–Tomożejeszcze
butelkęczerwonegowina?
–Nie,dziękuję.–Zalotywłaścicielkinajlepszejgospody
wokolicydawnojużprzestałymniebawić.
–Jakiśdeser?Lody?
–Równieżdziękuję.
–Bukietczerwonychróż?
–Bukietczerwonychróżtodostaniepaniodemnieitojuż
niebawem.
–Obiecankicacanki.–Głoszaprezentowałmiteraz
niespodziewanychichot.–Mariuszbędziegórazapięćminut.
–Świetnie.Jakinteresy?
–Wczwartki?Panżartuje.Interesyzacznąsięjutro,dzisiajjest
wegetacja.Czymistrzżyczysobieteżkolację?
–PaniKrysiu,zachwilęzapytamniepaniośniadanie.Proszęnie
próbowaćczytaćwmoichmyślach,botopanizupełnieniewychodzi.
–Rozumiem,rozumiem–łgałabezskrępowania.Nicnie
rozumiałaibyłatymfaktembardzopodniecona.