Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
traktowałemzawszejakomiłeurozmaicenieprzedobiedniejnudy.
Drobiazg.Mariuszuważnieprzyglądałsięmojemugościowi,
jakbyprzygotowującsiędoprzesłuchania,jakiezarazodbędzieznim
matka.
Dziękuję.
Mariuszniezareagował,nadalwbijającnatrętnespojrzenie
wPawła-bez-imienia.
PanieMariuszu,proszępozdrowićmamę.
Drobiazg.Mariuszwreszciepomaszerowałkufurtce.
Patrzyliśmyzanimobaj,czekającwchmurzedymuikurzuzawróci
międzykrawężnikamiiznikniewzaułku.
Tonajlepszepierogiwpromieniupiętnastukilometrów
powiedziałem,biorącdorękiwidelec.Dobadańnawiększym
obszarzezabrakłomizapału.
Nieodpowiedział.Musiałbyćbardzogłodny,borzuciłsię
nazawartośćtalerzajaknieokrzesanydzikus.Przypatrywałemmusię
zrozbawieniem.Przypominałmimniesprzedczterdziestulat.
Przezdłuższąchwilęjedliśmywmilczeniu.
Proszęmówić.Obiecuję,żejużniebędęprzerywał.
Pokiwałpotakującogłową,alenieodezwałsięanisłowem,póki
nieopróżniłtalerza.Przezchwilęzastanawiałemsię,czynie
zaproponowaćmudokładki,aleodrzuciłemtenpomysłjako
niedorzeczny.
TepierogiwarteobcowaniazpanemMariuszempowiedział
zwyraźnąniechęcią.
Zpewnościąmapanracjępowiedziałemzadowolony
zprzenikliwościtegospostrzeżenia.Aleterazzamieniamsię
wsłuch.
Trochęmutobyłoniewsmak.Chciałjeszczechwilęcieszyćsię
myśląosytymposiłku.Długoodwlekałmoment,wktórymmusiał
znowuprzemówić,alekiedytosięstało,mówiłjasnym
izdecydowanymgłosem.