Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
takobieta,bladailekkajakcień,postępującabeztrwoginadbrzegiem
przepaści,jakgdybyjużnienależaładotegoświata.Alfredchciał,aby
przeszłasama,leczniepuściłajegoramienia,tak,żewkrótce
znaleźliśmysięwszyscytrojenaszerokościdwóchstóp;chwila
tajednakminęłajakbłyskawica.Szczególnaistotapodobnadojednej
zrusałekpodobnychnadbrzegiempotoku,lubiącychigraćpianą
wodospadu,nachyliłasięnadprzepaściąiprzesunęłasięjakcień
ponadnią,niedośćjednakszybko,bymniemógłdostrzecjej
twarzyczkispokojnej,słodkiej,choćbladejiwynędzniałejcierpieniem.
Wówczastozdawałomisię,nieporazpierwszywidzę;wumyśle
moimobudziłosięniepewnewspomnienie,jakgdybymwidziałją,dziś
takbladąizmienioną,dawniejjaśniejącązdrowiem,okrytąkwiatami,
pląsającąradośnieprzydźwiękachmuzyki.Gdzie?...niewiedziałem;
kiedy?...natopytanierównieżodpowiedziznaleźćniemogłem.Było
towidzenie,sen,lubwspomnienie,któredziśnikło,jakmgła.
Powróciłemdohotelu,pragnąckoniecznierazjeszczezobaczyć,
chociażczułem,tobyłoniegrzecznościąprawiezmejstrony.
NieznajomejjednakaniAlfredaniezastałemjużwkąpielach
wPfeffens.
Wdwamiesiącepotemdrugiemspotkaniu,znajdowałemsię
wBaveno,przyjeziorzeLagoMagiore.
Byłtopięknyjesiennywieczór.PozałańcuchemAlpniknęłosłońce,
wschódniebajaśniałjużgwiazdtysiącem.Oknamegopokoju
wychodziłynataraspokrytykwiatami.Zeszedłemtamiznalazłemsię
wśródgajuoleandrów,mirtówipomarańcz.Niemanicmilszegonad
kwiaty,gdziekolwieksięjespotka,wogrodzie,wpolulubwlesie;
dziecię,kobieta,czyteżmężczyzna,zrywajeiniezadawalniającsię
ichwidokiem,woniąichnasycićsiępragnie.Niemogłemijaoprzeć
siępokusie;zerwałemkilkapachnącychgałązek,oparłemsię
obalustradęzróżowegogranituispojrzałemnajezioro,odktórego
oddzielałmnieszerokigościniec,prowadzącyzGenewy
doMedjolanu.KsiężycukazałsięodstronySiesto,aświatłojego
zaczynałowłaśnieoświecaćwierzchołkigóriodbijałosię
wspokojnem,cichemwódprzezroczu;milczenieotaczałomnie
wokoło:ziemia,jezioroiniebomilczały...Nocrozpoczynałaswój
biegsmętnyiwspaniały.Wkrótcezpośródgrupydrzew,otaczających
jezioro,rozległysięharmonijneirzewnedźwiękisłowiczejpieśni.
Przezchwilędrżaływpowietrzuprzeczyste,miarowetonyirozsypały
sięwiściesrebrzystąkaskadędźwięków...Byłtojedynyodgłoswśród
cichej,uśpionejnatury.Powolijednak,zdala,innyznówodgłos