Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
Powrót
Dziecibywająokrutne.Czasemwyrastająznichokrutnidorośli,ale
czasemzupełniezwyczajniludzie,którzypolatachwstydząsiętego,
jakbardzourazilikogośprzezswojeniezrozumienie.
Małoktojednakinteresujesiętymi,którzystalipodrugiejstronie.
Ofiarami.Toichwytykanopalcami,podichadresemkierowano
złośliweuwagi.Kimstająsięofiarywdorosłymżyciu?
Prawdajesttaka,żedorośliwgruncierzeczyniechcąmiećznimi
doczynienia,zupełniejakbytoonestanowiłyproblem,nienapastnicy.
Cobeczysz?fukają.Weźsięwgarść,przecieżnicciniejest.
Trzebabyłonieprowokowaćkarcą.
Noipocosięwyróżniasz?Cmokajązdezaprobatą.
Ofiarysoląwoku.Niechcianymkłopotem,nadktórymniktnie
kwapisiępochylać,bowszyscymająważniejszerzeczydozrobienia.
Pozatymkażdaofiaranapewnosamasobiezasłużyła,bysięniąstać.
Znałamdoskonaletemechanizmy,bosamakiedyśbyłamjedną
znich.
Latamichodziłamnaterapię,amójterapeutajakmantrępowtarzał,
żeabytaknaprawdępozbyćsięproblemu,muszęwkońcustawić
muczoło.Miałrację,oczywiście.Wprzyjemnymgabinecie,
namiękkiejkanapie,uśmiechałamsiędoniegoitwierdziłam,żenie
mapotrzeby,żejużtoprzerobiłam.Każdeznasjednakdoskonale
wiedziało,żedopókiniestanętwarząwtwarzzeswojądziecięcą
traumą,będziewemniesiedziećjakdrzazga.
KiedywjechałamdoPełnika,ścisnęłomniewgardle.Niewiem
zresztą,czegoinnegosięspodziewałam.Wszystkobyłotudokładnie
takiesamo,jakzapamiętałam.Zupełniejakbymnigdynieopuszczała