Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zupełnieniewiem,jaktosięstało,żeusnęłam,aleobudziłamsię
natymstoliku,zgłowąopartąnarękach,kiedybyłojużciemno.Brrr.
Cholerne,przenikającezimno.Właśnieonomnieobudziło.Może
idobrze,jeszczespędziłabymtucałąnoc.
Otuliłamsięmocniejkocem,rozglądającsięwokół.
Żadnychświatełmiasta;jedynieogromnyksiężycnanieboskłonie.
Itenlas.Wielkilasporastającypobliskiewzgórza,okalającydom
iogród.Drzewazdawałysięzbliżać,stawałysięcorazwiększe.
Patrzyłamzdumiona,jakpochylająwmojąstronęswojekorony,jak
wyciągająkonary.
Sięgnęłampotelefon,żebysprawdzićgodzinę.
Potrąciłamcośręką,rozległsiętrzask.podskoczyłam.
Butelka.Uff,byłapusta.Inaszczęściesięnierozbiła.Swojądrogą,
kiedywypiłamcałewino?
No,pięknie.Odetchnęłam,starającsięuspokoić.
Jasnyekrantelefonuwpierwszejchwiliniemalmnieoślepił,
poczymprzygasł,dostosowującpoziomświatładootoczenia.Prawie
północ.Potarłamzasnutesnemoczy.Niekombinuj,idźsiępołóż
iporządniewyśpij,powiedziałamsobie,zabierajączestolikakieliszek
orazpodnoszącbutelkęzziemi.
Zerknęłamwstronęlasuiomaływłosznówwypuściłabymzrąk.
Miałamprzemożnewrażenie,żewciemnościachmiędzydrzewami
cośsiękryje.Dostrzegłamruch,dobiegłmniejakiśszelest.Woddali
błysnęłyślepia.Zwierzę.Toprzecieżtylkozwierzę.Tujestpełno
zwierząt.Wkońcuznajdowałamsięwśrodkuprawdziwego,dzikiego
lasu,anieparkumiejskiego!
Szept.Usłyszałamgowpowiewachwiatru,jakbyktośsączył
misłowaprostodoucha.
Jestemtym,którypatrzywciemnościach.Jestemsetkamioczu
obserwującymicięwciemnymlesie.