Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Otrząsnęłamsię.Totylkowyobraźnia.Nicwięcej.Przyspieszyłam
kroku,żebywejśćjużdośrodka.
Starałamsięwlepiaćwzrokpodnogi,wjasnybrukścieżki,która
prowadziłamniedodomuniczymżółtaalejkawiodłaDorotkę
doKrainyOz.Byleniespoglądaćwteciemnedzikiezarośla,które
zdążyłyprzezostatnielataopanowaćogród.
Marekpewnieniedawałradyjużtegowszystkiegoogarniaćtakjak
kiedyś.Pamiętałamtenogródjakopełnesłońca,zielonemiejsce.
Trawabyłarównoskoszonaisoczysta,ażywopłotyprzyciętejakpod
linijkę.Wszędziekwitłykwiatymagnoliowedrzewaioleandry
zachwycałyróżnorodnościązapachówifeeriąbarw.Itepachnące
krzewyróż,ukochaneprzezEdnę.Dbałaoniezniezwykłą
pieczołowitością,spędzającprzynichdługiegodzinywrękawicach
ogrodniczych,zsekatorem,wsłomkowymkapeluszu.Wyglądałajak
wyjętazobrazuMehoffera,siedząctakwswojejdługiejsuknipośród
roślinności,zawszeposągowaielegancka.
Miejsce,którezastałam,wniczymnieprzypominałotamtego
ogrodu.Szczególnieteraz,nocnąporą.
Podobniejakdom,pomyślałam,zamykajączasobąpodwójne
skrzydłaprzeszklonychtylnychdrzwi.
Miałamwrażenie,żecośmignęło,przemknęłozaszybą.
Zauważyłamtojedyniekątemoka,alemomentalniepoczułam
paraliżującystrach.Nieświadomiezacisnęłamdłońnarzeźbionej
klamce.Odwróciłamsiępowoli.
Towyobraźniapłatacifigleszepnęłamdosiebie,aleczułam,
jakwalimiserce.
Pochwiliodetchnęłamgłośno,zdającsobiesprawę,żetendziwny
cień,któryzobaczyłam,byłmoimwłasnymporuszającymsięodbiciem
wszybie.
sięroześmiałam.Głupia.
Czyjanaprawdęmusiałamżłopaćtowińsko?Myślałam,
żemipomoże,żetrochęznieczulinatenocnemary,aleprzezto,