Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dapanradębyćnamiejscuzapółgodziny?zapytałwłaściciel.
Jajużtujestemoznajmił.
Wtakimraziejateżniedługodojadępowiedział,poczymsię
rozłączył.
Robertspojrzałnamniewyraźniezmieszany.
Tonapewnojegożonazaczęłam,nieczekającnajakikolwiek
komentarzzjegostrony.
Noraczejoznajmił.Przecieżniemainnejmożliwości…
Wiadomo…powiedziałamiuśmiechnęłamsiędoniego.
Myśl,żeniemainnejmożliwościniżta,żeogłoszeniezamieściła
jegożona,sprawiła,nieprzejęłamsiętymzbytnioidalej
zogromnympodziwemwoczachcieszyłamsięwidokiemtego
pięknegobudynkuiotaczającegogoterenu.
Pochwiliwłaścicielbyłjużnamiejscu.Musiałznajdowaćsięgdzieś
niedaleko,bominęłozaledwiedziesięćminutodzakończenia
rozmowy,jaksięzjawił.PrzedstawiłsięjakoKlemensMalicki.
Wyglądałdośćstarojaknaswojeczterdzieścidwalata.Wiedziałam,
żetylemiał,bozacząłnamosobieopowiadać.
Coprawdaniechcieliśmysłuchaćhistoriijegożycia,alenasz
wrodzonytaktorazdobrewychowanieniepozwalałynaprzerwanie
tegonudnegomonologu.Powiedziałnamwtedy,żepracujejako
sekretarzwratuszu,ajegożonajestpielęgniarkąwszpitalu
wojewódzkimijeszczekilkainnychfaktów,którebyłynamcałkowicie
obojętneibezznaczenia.
Miałbardzoprzeszywającywzrokpatrzyłnamnie,ajawiedziałam,
żeprześwietlamnienawylot,cosprawiało,żeczułamsięprzynim
naga,obdartazewszystkichtajemnicisekretów.Byłjakrentgen,który
nieprześwietlałciała,aleumysłorazmyśli.Niezadawałnamżadnych
pytań.Niewróciłteżdohistoriizogłoszeniem,więcuznaliśmy,
żezostałajużprzezniegowyjaśniona,iteżnieporuszaliśmytego
tematu.
Ubranybyłwkoszulęwdużączerwonąkratęiobszernespodnie
zwielomakieszeniamizjednejznichwyjąłpękkluczy,któryzaczął
nerwowoprzeglądać,poczymstwierdził,żetojednakniete.
Muszęwrócićdosamochoduoznajmił,patrzącnaRoberta.
Acosięstało?