Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ochotęsiedziećwswoimdomusama.Imiałamochotę
wspokojupopracować.Niechciałamrozmawiaćzjakąś
wystraszonąmokrądziewczyną,którejudałosiępokonać
drzwiwejściowe,domofonicieciaprzechadzającegosię
wzdłużbloku.Chociażjakznamżycie,siedziałwtej
swojejkanciapiezapatrzonywtelewizor.Muszęcośztym
zrobić.
–Japrzyjechałam…przyjechałamzGdańska–dukała.
Widaćbyło,żechciaławejśćdomieszkania.Takbardzo
chciaławejśćdośrodka,jakbardzojaniechciałamjej
tamwpuścić.Resztkamidobregowychowania
powstrzymywałamsię,byniezamknąćjejdrzwiprzed
nosem.Niemiałamzamiarupomagaćjejwydusićto,
conajwyraźniejonamiałazamiarpowiedzieć.Byłamjuż
bardzopoirytowanatądziwnąwizytą.
–Bo…panibyłapierwszanaliście–wyszeptała
dziewczyna,trzymającwrękachróżowąteczkępełną
papierów.
Zrobiłomisięzimno.Poczułampewienniepokój.Jedyną
listą,któramiprzyszławtedydogłowy,byłalista
Wildsteinasprzedkilkulat.Jakkolwiekbyłtorewelacyjny
kąsekdziennikarski,toprzecieżmimoczterdziestki
nakarkubyłamzbytmłoda,bynaniejbyć.Tymbardziej
napierwszejpozycji.Pozatymjużchybawszyscyzostali
rozliczeni.
–Okej.Przyjęłamdowiadomości.Towszystko?
–zapytałam,jaknajszybciejchcącsiępozbyćwariatki,
któraprzyszładomniezepokowymodkryciem,żebyłam
pierwszanajakiejścholernejliście.Naliściedoodstrzału?
Tymbardziejtegoniechciałamwiedzieć,bonaraziłam
sięniejednejosobiewswoimżyciu.Chociażbytej
niepraworządnejposłance,októrejwłaśniemiałampisać.
Wolałamjużzginąćnagle,niespodziewanie,boprzecież
itakwzasadzieniemiałamsięzkimżegnać.Wkońcu
byłamsama.Mieszkałamsama,samabiegałamcorano,
nawetsamachodziłamdorestauracji.Seksuprawiałam
czasemzkimś.Aczasem…sama.Byłamzupełnie
samowystarczalna.Ichciałam,bytakpozostałozawsze.
–Mogęwejść?–spytała.Wydawałomisiętotrochę