Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bezczelne,bochybaniedałamjejdozrozumienia,żejest
milewidziana.
–Niemamterazczasu–powiedziałam.Poprostu.
Oczywiścienormalnyczłowiekdodałbyjakieś
„przepraszam”,alewtedywtymzwariowanymświecie
dalekomibyłodonormalności.Zatem,krótkomówiąc,
wygnałamdziewczynęzdomu.Wyrzuciłam
jąnatęcholernąulewę.Zamknęłamzasobądrzwi
iposzłamobsmarowywaćdupęposłance.Wdosłownym
tegosłowaznaczeniu,bowłaśnietędupęmoczyła
wbaseniezposłemzprzeciwległejpartii.Następnego
dniamiałosięotymdowiedziećjakieśsiedemsettysięcy
czytelników.Tylkodziękimnie.Nawetbyłamztego
dumna.
KAROLA
Obserwowałamjąjużwcześniej.Dużowcześniej.
Najpierwprzyjechałamnajedendzień.Zabrałamsię
zFilipem,którymiałwWarszawiecośdozałatwienia.
Wieczoremmusiałamwracać.
Potygodniuznowusiedziałampodjejdomem.Tydzień
późniejrównież.Zawsze,gdyFilipjechałdoWarszawy,
jechałamrazemznim.Obserwowałamiwieczorem
grzeczniewracałamdoGdańska.Tymrazem
zamierzałamzostaćwWarszawiedłużej,bywreszcie
wszystkowyjaśnić.Ciekawabyłam,dlaczegowłaśnieona
byłapierwszanaliście.Cotakiegozrobiła,żesiętam
znalazła.Myślałam,żejestfantastycznąosobą,miłą,
dobrąiprzyjmiemniezotwartymirękami,niczymwłasną
córkę.
Podczastychjednodniowychwarszawskichwycieczek
zaczynałampoznawaćjejzwyczaje.Prawienie
wychodziłazdomu.Nawetzakupyzamawiałazdostawą
zesklepu.Młodyfacetwnosiłjejjogurty,owoceiproszki
dopraniawwielkichpapierowychtorbach.Czasem
wybiegała,stukającobcasami.Niejednokrotnienasz
wzroksięskrzyżował.Japatrzyłamnanią