Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
Problemytwoje,moje,naszeboje,polityka
Aprzecieżkażdywłosjaknaszelatapoliczony.
Ktojestbezwinyniechajpierwszyrzucikamień,niechrzuci.
Dalekoraj,gdynaczłowiekasięzamykam.
StanisławSoyka,
Tolerancja
INA
NajbardziejchciałabymzacząćodtejBrdydwadzieścia
lattemu.Niewiem,Karola,cociteżzBrdąprzyszło
dogłowy,żebytuterazprzyjechać.Jakbyniemożnabyło
normalnie,poludzku,przykawiealbowjakiejśfajnej
knajpie.Chociażwtedybyłobyryzyko,żeuciekniemy,
zanimwszystkosobiewyjaśnimy.Astądraczejciężko
ucieckajakiem,pociemku.Chybatoniemożliwe.
Możemyconajwyżejsiępozabijać.
Nawetdzisiajciężkomitowszystkorozgrzebywać.
Zadużosięwydarzyło.Aleterazto,cokiedyśuważałam
zanajważniejszewżyciu,naglestraciłonaznaczeniu.
DopieroKarolamiuświadomiła,cojestdlamnietak
naprawdęważne.Araczejktojestdlamnieważny.
Alezacznijmyodpoczątku,awłaściwieodkońca.
Pamiętamdokładniedzień,wktórymKarolinazapukała
domoichdrzwi.Możeraczejpowinnampowiedzieć,
żewaliładomoichdrzwi.Pewniegdybydzwoniłaprzez
domofon,nieotworzyłabym.Pracowałam.Mamtaki
zwyczaj,żegdypracuję,tocałkowiciesięwyłączam.
Wyciszamtelefon,nieprzyjmujęgości.Kiedyśprzyjaciel
obraziłsięnamnieśmiertelnie,bogoniewpuściłam,
achciałtylkowpaśćnakawę.Akuratcośpisałam.Pewnie
jakzwyklenaostatniąchwilę.Artykułpodpresjąszefa,
którywisiałpodrugiejstroniesłuchawkiipopędzał,
bozaraz,już,natychmiastkolejnynumergazetyszedł