Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zostawgo,pośpiiwstanieodezwałsiękolejny
miejscowyfilozof,któregotwarzprzewijałasięwmoim
dzieciństwienadwyrazczęsto.
Amożetatanieżyje.Łzynapłynęłymidooczu,
nacoonizareagowaliśmiechem.Poczułemsiężałośnie,
chciałemsięzapaśćpodziemię.Miałemwrażenie,żecały
stadion,czyliponadtysiącludzi,uważamniezaofermę.
Żyje,żyjepowiedziałkolejnyamatortaniegowina.
Zarazwstanie.
Aletataniewstawał.Zaczęłasiędrugapołowameczu.
Przyjezdnistrzeliligola,kilkuidiotówwbiegłonaboisko,
sędziaprzerwałmecznadziesięćminut.Tatanadalspał,
niezbudziłgonawetprzeraźliwytumult.Spałjakzabity.
Koniecmeczu,remis.Tataśpi,jakbynieżył.
Podszedłembliżejiusłyszałemchrapanie.Żyje,
pomyślałem.Todobrze.
Aleniedokońca.
Dochodziłasiedemnasta.Stadionpowolipustoszał,
porządkowizwijalibanery,innizaczęlizbieraćśmieci,
główniebutelkipoalkoholu.Tłumzgromadzonyprzed
siedzibąklubużądałgłowysędziegosprzedawczyka.
Napoczątkusiętymzainteresował,alepochwilitłumsię
rozszedł,anastadioniepozostałokilkanaścieosób
zklubu.
Ija.Imójpijanytata.
Najpierwzacząłemdoniegomówić,bezrezultatu.
Potemszarpałemgoikołysałem.Łapałemzarękę,
myślącnaiwnie,żejestemwstaniegopodnieść.
Bezskutecznie.Rozejrzałemsiędokoła,nikogo