Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
urządziłswojemiejscepracy,dokładnościązahaczały
orubieżezaburzeńkompulsywnych.Wszystkomusiało
byćnaswoimmiejscuiwszystkopoużyciumusiało
naswojemiejscewrócić.Nietylkowwarsztaciezresztą,
alewżyciu.Takgeneralnie.
Immniejsząwagęmuszęprzykładaćdozastanawiania
sięnadtym,cojużmamicozrobiłemwyłożył
mikiedyśułamekswojejfilozofiitymwięcejjejmogę
przeznaczyćnamyślenieotym,comiećdopierobędę
icodopierozrobięwprzyszłości.
Jakjużmówiłem,odLeowielesięmożnabyłonauczyć.
Nietylkowdziedziniezegarmistrzostwa…wktórej
todziedzinieistotnieniekłamanymbyłmistrzem.
Przycałymmoimszacunkudorodziny,wktórejprzyszło
misięurodzić,przyznaćmuszę,żecałąbiegłośćrodu
LeibnitzówLeomiałwjednympalcu.
Możeniewnajmniejszym,alenadalwjednym.
Wwarsztacieojcawidziałem,żekażdyzegarekdasię
naprawić,natomiastwwarsztacietegowłoskiego
imigrantażenaprawićdasiędosłowniewszystko.
Bowszystko,jeślispojrzećzodpowiednioszerokiej
perspektywy,jesttylkomniejlubbardziej
skomplikowanymmechanizmem.
Spójrzmychociażbynatomiastopowiedziałkiedyś,
kiedykawązalewaliśmykawałkizakalcowatej,aleprzez
niegowłasnoręcznieupieczonejszarlotki.
NaCharletown?
NaCharletown…Choćnieonazwęmichodzi,lecz
ideę,którazanazwąstoi.
Jakąideę?
Perfekcyjniekompletnejcałości,masięrozumieć,