Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jużmiałamsięrozłączyć,kiedyzdarzyłsięcud.
–Czegochcesz,kotku?–Wesołyśmiechmojejprzyjaciółki
rozbrzmiałwsłuchawce.
–Lolka,jestsprawa…–LolkatotaknaprawdęDolores,rodzice
straszniejąskrzywdziliimieniem,dlategowolała,żebyzwracanosię
doniejzdrobnieniem.
–Cotam,bejbe?–Słyszęzwyczajoweciamkaniewsłuchawce.
Tadziewczynaniemalnieprzestajejeść!
–Cożresz?–pytamlekkozirytowana.
–Jezu,sorry,wiem,żeciętowkurza.–Roześmiałasię
zrozbrajającąszczerością.Najwyraźniejpostanowiłaokazaćmitym
razemlitość,bopochwiliodezwałasięjużnormalnymgłosem.
–Nomów.
–Maszjakiegośamantaczymogęprzekimaćuciebiekilkanocek?
–Haha–zaszczebiotała–nawetjakbymmiała,towyleciałby
oknem!–Usłyszałamwsłuchawcebrzdękodkładanychsztućców.
–Przyjeżdżaj.Mamjeszczetrochęsałatki.
–Będęzapółgodziny.Zgarnąćjakieświnopodrodze?
–Weźdwa.Kiedylecisz?
–Opowiemci,jakprzyjadę.–Wymigałamsięododpowiedzi.Nie
chciałamjejmówićprzeztelefon,żenarazietomogęleciećtylko
domonopolowego.
–Dobra,toczekam.–Rozłączyłasiębezpożegnania.Normalne.
Wszystko,comiałozostaćpowiedziane,zostałopowiedziane.
ZDoloresprzyjaźnimysięodpodstawówki.Trzymamysięrazem,
choćkażdapochłoniętajestswojącodziennością.Pożegnałamsię
zpaniąZosiąiszybkimkrokiemruszyłamdosamochodu,upychając
wilgotnewłosypodkapturembluzy.Latonadchodziwielkimikrokami,
alenocesąjeszczechłodne.Ostatnie,czegoterazpotrzebuję,
toprzeziębienie.Podkręciłamogrzewaniewsamochodzieiruszyłam