Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
NieradzęcmoknąłZielony,poczymsampoderwałwypełniony
piwemkufel.Mamnadzieję,żesięniepogniewasz.
Nimchłopakzdążyłpodnieśćkuniemugłowę,korsarzskończyłjuż
pić.
Nieodpowiedziałeśnamojepytanie!Mężczyznazhukiem
uderzyłkubkiemoblatciemnegostołu,sprawiając,żeWilliam
podskoczył.Całapewnośćsiebie,jakązebrał,prysnęłamomentalnie.
Morgan!Taksięnazywam.WillMorgan!
IjesteśsynemtegoMorgana?Plantatora?Szefamilicji?
Młodzieniecpokiwałostrożniegłową.
Ha!Atocidopieropryz!SmarkaczHenry’egoMorgana.Znaczy
się…bękart.
Czegoodemniechcesz?!uniósłsięWill.Iszybkopożałował.
Zielonyzacisnąłdłońnajegokasztanowejczuprynie,szarpnął
zawłosy,spojrzałgłębokowkakaoweoczy,znówuśmiechnąłsię
paskudnie,krzywiącprzytymbrwi.
Niepodnośnamniegłosu,dzieciaku.
Atyniepodnośnaniegoręki,Crow.
Mężczyznaobudzącymobrzydzeniestanieuzębieniaobróciłgłowę.
Najegotwarzywymalowałsięjaszczurzyuśmiech.
Cojest,Hank?Słyszałem,żeznowudostałeśpogębieodjakichś
nędznychobijbruków.Małoci?Możepowinienempoprawić,hę?Mam
ciwybićzęby,portowydurniu?
Tenchłopakmadomniesprawę.Puśćgo.
TosynHenry’egoMorgana!zagrzmiałCrow,szukającaprobaty
wśródpozostałych.Naszegowroga,którynajpierwdałnam
pozwolenienałupieniehiszpańskichstatków,apóźniejuczyniłznas
szubrawców,wichrzycieliimorderców,samemuwynoszącsięponad