Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wmelancholijnymgrymasie.Upojenirumemmężczyźniswawolili
ochoczozrozerotyzowanymikobietami,którewniegodnywoczach
Bogasposóbzarabiałynażycie.WłaściwiePortRoyaljużoddawna
przypominałomiastogrzechuirozpusty,przywodziłonamyślbiblijną
SodomęiGomorę,naktóreStwórcazesłałstraszliwekataklizmy.Tym
razemjednakBógpostanowiłsięjedynieprzyglądać.
Willteżsięprzyglądał–konkretniebiuściastej,czarnowłosejdamie,
siedzącejnakolanachemanującegomęskościąkorsarzaoonyksowych
oczachikasztanowymwąsieprzyciętymnahiszpańskąmodłę.
Chłopakwzdrygnąłsię,kiedyktośzwróciłsiębezpośrednio
doniego.
–Mówiłaścoś?
–Pytałam,czysięzgubiłeś,pięknykawalerze.–Jasnowłosa
prostytutkamówiącazfrancuskimakcentempowtórzyłapytanie.–
Chętniepomogęcisięodnaleźć.Niebiorędużo…
Miałapełneusta,koloremprzypominającedojrzałetruskawki,oraz
hipnotyzującespojrzenie,któremutrudnobyłosięoprzeć.
–Tojak,kawalerze?–Kobietawyprężyłasięjakkotka.–Chcesz
sięzabawić?
–Tak–odpowiedziałbezmyślnie.–Znaczysięnie.Szukam
tukogoś.
–Mhm.Akogo,pięknykawalerze?
Williamodsunąłsięnadwakroki,powiódłwzrokiem
poustawionychniczympionkinaszachownicystołach,naktórych
płonęłymiedzianelichtarzeiosmolonekandelabry.Tymczasem
dziewkaofrancuskimpochodzeniustraciłazainteresowanieioddała
sięprostowramionatrójkirozochoconychmarynarzy,którzy
zagwizdaliwspólnie,przywołującjąniczymtresowanegopsa.Śmiali
sięirechotaliprzytymgromko.
Chłopakbadawczoprzyjrzałsiękażdemuzeswawolących
mężczyzn,przeszedłsięwzdłużdrewnianejkolumnadyiwkońcu