Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
WIATRODMORZA
51
walisięwśróduderzeńwieńcami,żadnajużnaziemisiłanie
mogłabyrozwikłaćirozłączyćobłychodroślipokrytychzaha-
czeniamidrobnychpereł.Stojąctakpodcieniemmilczących
dębów,bezmożnościschylaniapyskówdotrawy,któraukolan
ichpachniała,połyskiwalinasięocznymiświecamimiotający-
minienawiśćzadniaiwnocy,walczylirykiem,pókiwy-
cieńczeniezupełnepodniachitygodniachniezwaliłoobydwu
zalotnikównaziemięiśmierćstraszliwazmiłościigłodunie
zakończyłaichboju.Czarnyłowiecwdzierałsięztowarzysza-
miwnajgłębszemateczniki,gdziewmrokuleśnymśniływody
posępnychwdzydzkich,sumińskichikruszyńskichjezior,nad
którychbrzegami,wśródostrowówidługichzalewiskidących
wkraj-wniskichzaroślachprzebywałyrogaczeoczekujące
nastwardnieniewieńców,karmiącsiębukwiąiżołędziami,
wrzosem,mchemizieleninąpędów.Łanie,przewodniczkista-
da,imłodejelonki,którejeszczeniewidywałyludzi,nieuczu-
wałylękunawidokdwunogówobladychtwarzach.Zbliżały
sięufnieizciekawością,spoglądającnaprzybyszównaiwny-
micud-oczyma.Dopierogdyostrozaciętepocioskiniechybia-
jącąrzuconeprawicągasiłyichufneoczywykłuwającjasne
płomieniepodłużnychźrenic,aokrutnasulicaprzebijałagro-
temnawylotserceprzeczyste,rzucałysięznadCzarnejWody
doucieczkizarównostare,samotnieżyjącewielkorogi,jakbia-
łoplamistecielętaitkliwematki,którezwykłynamocywro-
dzonegoimgeniuszubohaterskozapotomstwoumierać.Gdy
stadouchodziłocosiłyzrodzinnejostoi,czarnyłowiecpędził
zanimnaczeleszczwaczówspuszczającychsrogiepsyzesmy-
czy.Zawziętośćjegorosławbiegu,gdypędzącymyśliwcemi-
jaliwzgórzaidoliny,okrążalijeziora,wskokprzebiegalilasy,
przepływalirzekiiprzesadzalistrumienie.Ludzieprzeistaczali
sięwpsyzaciekłe,apsyzapożyczaływściekłościodludzi.Jedni
idrudzyniepierwejspoczywali,dymiąceodżarujelitaikrwa-
wenarogiwydarlizrozszarpanegobrzuchawielkiegojelenia,
aczarnyłowiecpotężnymirękamiwyszarpałsercełani,ażeby