Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
52
WIATRODMORZA
patrzećwniezewzgardą,miłościądopotomstwanawetposko-
niebijące.
Zimowąporą,wtęgiemrozy,gdystadaturówpoczterdzie-
ściipięćdziesiątwgromadziewychodziłyzmokradełnamiej-
scasucheibardziejwyniosłe,ażebyszukaćpaszypodśniegiem,
wygryzaćkorzonkiroślin,głodzićpąkowiejesionów,koręiga-
łązkidrzewliściastych-czarnyłowiecsunąłzcichanałyżach
zatowarzyszamiwyprawy,dlapodpatrywaniapotężnychłowów
zimowych.Czającsięzapniakamilubukryciwwidłachiwśród
konarówdębówibuków,trzymalikuszewpogotowiu.Otrok
wstępowałwstrzemiękuszyzedrżeniemserca,wciągałkorbą
lubhakiemcięciwęgrubąnapalec,skręconązjelitbaranich
czysplątanegorzemienia,zakładałnachwytitrzymałłoże
wpogotowiudostrzału.Szłybowiemstademniemałympłowe
brodaczeipotężnekrowy,wstrząsającgrzywamiiwietrzącnie-
przyjaciela.Zedrżeniemkładładłońłowcybełtogrociewwi-
dłyrozdartymnaosadziekuszyibrałanaokocisowełożesa-
mostrzału.Gdygrubybyk,przodownikstada,zbliżyłsięna
dwieściekroków,chciwepalcepociągałyzaspustkuszyimio-
taływślepiaukrytepodgrzywą,wschylonełbyigarbkarków
niechybnypocisk,którydeskęnawylotprzebijał.Trafionesze-
regiempociskówzwierzętatarzałysiępoziemi,krwiązalewa-
jącjasneśniegi,albozbóluszalonegnałyoślepkukryjówkom
człowieczym.
Leczsławapodniecałajunakówdowalkisamnasamzesta-
rymturoniem,czterdziestoletnimpojedynkiem,wsamotności
zdziczałym,którysunąłosobno,nieznoszącoboksiebietwo-
rówżywych.Samotrzećwychodziłynabykamłokosyznapię-
tymikuszami,zoszczepemizegadłem.Patrzylispokojnie,gdy
ryczałnasmugujasnoburyaciemnypoboku,dograbaibuka
podobny,jakdąbobwieszonykudłami.Czekaliwmilczeniu,
cierpliwie,gdysięjurzył,darłziemiękopytem,aschylałwza-
gajułebgrubyirogiskrzywionenastawiał.Patrzylispokojnie
nabrodęzwisającązpodgarla,jaktrzęsłasięwfurii,nagrzy-