Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zpewnymopóźnieniem,itylkowyrażenie„NorbertGstrein”,całkiem
jużdziwaczneigroźne,przesuwałosięwmojejgłowieniczymbaner.
Mojewewnętrznemłynystałynieruchomo.
Jedenzmężczyznstłoczonychwokółtelewizoramiałnasobie
koszulkęzCharliemChaplinem.Przezkrótkąchwilęuchwyciłemsię
wzrokiemrysunkuwąsówimelonika.Mężczyznamiałzamknięteoczy
iściskałwdłonibrzegrękawakoszuli.Tu,wdużympokoju,smród
byłnajgorszy.Naprzemiantosłodkawyiostry,togorzkiicierpki.
Awidoknędznychciałleżącychjednokołodrugiego,ba,wijącychsię
jednowokółdrugiegojaknastrasznymdrzeworycie,przypomniał
midokumentostatkachniewolników,któryoglądałemdawnotemu.
Aleciludziebylitudobrowolnie.Sprawialiwrażenie,jakbyodczuwali
ulgę,czulisiębezpiecznie,dotarlidocelu.Właśniewtamtejchwili
zdałemsobiesprawę,żenigdyniepowinienembyłtegowszystkiego
zobaczyć.
Marianneweszłazbalkonudomieszkania.Najpierwnierozpoznałem
twarzy,jejwyrazu.Pomyślałem,żetonapewnozpowodu
przytłumionegoświatławyglądatakobco.Alepotemzrozumiałem:
byłaszczęśliwa.Jednocześniezdałemsobiesprawę,żedotejpory,
przynajmniejwmoimtowarzystwie,niedoświadczałatejradości,tej
naturalnejpogodyducha,niezależnieodtego,jakmiliiswobodni
byliśmywstosunkudosiebie.Wręczkwitła,jakbypogrążona
wniemejdumie.Gdzieindziejmożnabyłozobaczyćtakąradość?
MożenatymobrazieBreughla,Chłopskiewesele,natwarzysiedzącej
przystolepannymłodej.Aleprzynajmniejpojąłem,żetotu,ten
kompletniedlamnieniezrozumiałylazaretwnaszymmieszkaniu,było
realnymświatem.DowszystkiegopozanimMariannezawsze
potrzebowałapozy,opanowaniaicierpliwości.Toniebyłojejżycie.
Ostrożnieprzeszłaponadkilkomarozciągniętyminapodłodzedużego
pokojumężczyznamiitrochęniezdarnie,dryfującbokiem,zbliżałasię
powoliwmoimkierunku.Nieprzyjemnyzapach,prawdopodobnie
dlatego,żejejruchyzmąciłypowietrzewpokoju,przybrałjeszcze
nieconasile.Zobaczyłamnie,alenicniepowiedziała.Sądziłem,
żezagradzamjejdrogęiżeprzynajmniejwtensposóbzmuszę