Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niezwykłypies.No,czasnanas,muszęjeszczezamknąć
po​wie​działapaniMoss,dzwo​niącwy​mow​nieklu​czami.
Benwykuśtykałnazewnątrz,wspierającsięozłamaną
rączkęmotyki.Podwóchdniachprzebywaniawtak
wilgotnympomieszczeniucałyzesztywniał,byłrównież
zmęczonydwutygodniowątułaczkąwsłońcuideszczu.
HumorSanchoogromniesiępoprawił.Wyraźnieczuł,
żeichzmartwieniadobiegłykońca,taksamojak
wyprawywposzukiwaniupożywienia.Radośnieskakał
dookołaswojegopanaizaczepiałjegodobrodziejkę,
podszczypującwkostki.PaniMossprzeganiałago,
krzycząc„Spokój!”oraz„Uciekaj!”,szeleszczącprzytym
spód​nicą,jakbytozro​biłazko​temczyku​rami.
Wdomuwpiecykupaliłsięjużogień,podgrzewając
rosółiwodęnaherbatę.Betty,zczarnąsmugą
napulchnympoliczku,dokładaładrewnopodrewnie,
aBabkroiłachlebztakimzapałem,jakbymiałazaraz
odciąćsobiepalec.ZanimBensięobejrzał,siedział
wbujanymfoteluizogromnymapetytemzajadałpajdę
chlebazmasłem.Sanchousadowiłsięobokgryzł
właśniebaraniąkośćniczymprawdziwywilkwowczej
skó​rze.
Kiedyobajprzybyszejużsięzadomowili,paniMoss
wyprowadziładziewczynkizpokojuirozdzieliła
imza​da​nia.
Bab,biegnijdopaniBartonipoprośojakieśubrania,
którychBillyjużniepotrzebuje.Betty,tyidźdoCutterów
ipowiedzpannieClarindy,żepotrzebujękilkakoszul
zostatniegowspólnegoszycia.Buty,czapkiiskarpetyteż
sięprzy​da​dzą.Bie​dakna​prawdęniemani​czego.
Dziewczynki,przejęteswojąmisją,ruszyływdrogę,
byopowiedziećuczynnymsąsiadomhistorięswojego
gościa.Spisałysiętakdobrze,żekiedypółtorejgodziny
późniejBenwyszedłzgościnnejsypialni,samniemógł