Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Copanplecie?
–Mówiępanu,miałaoczyotwarte:poruszaławargami;spojrzała
namnieizawołała:„Nędzniku!”
Mówiąctesłowa,którechciałwyznaćsamemupanuLedru,lecz
którewszyscysłyszeli,miałminępełnązgrozy.
–Oho,pięknahistoria!–zawołałdoktór,śmiejącsię.–Odcięta
głowamówiła!todobre...
.dobre!
Jacqueminrzekłodwracającsię:
–Ależzapewniampana,żetak!
–Awięc–wtrąciłkomisarzpolicji–jesttojeszczejedenpowód
więcej,byudaćsięnamiejscezbrodni.Żandarmi,prowadźcie
więźnia!
Jacqueminzacząłsięszarpaćgwałtownie.
–Nie!–krzyczał–możeciemięporąbaćnakawałki,jeślichcecie,
atamniepójdę!
–Chodź,przyjacielu!–rzekipanLedru.–Jeśliistotniepopełniłeś
tęstrasznązbrodnię,będzietopoczątkiem!pokuty.Zresztąopórnie
zdasięnanic–dodałpółgłosem–jeśliniepójdzieszdobrowolnie,
tocięzaprowadząsilą!
–Awięcdobrze,pójdę!–jęknąłJacquemin–aleniechmipan
przyrzekniepewnąrzecz,paniemerze!
–Cotakiego?
–Gdywejdziemydopiwnicy,nieodstąpimniepananinakrok!
–Dobrze!
–Czymogętrzymaćpanazarękę?
–Możesz!
Jacqueminwydobyłzkieszenichustkęiotarłczoło,zroszone
potem.
CałetowarzystwoudałosięwstronęulicySierżantów.
Zanimipłynełajakwzburzonarzeka,hałaśliwafalaludu,wśród
którejijasięznajdowałem.
Wkrótceznaleźliśmysięnaul.Sierżantów.Byłatomałauliczka
nalewoodulicyGłównej,zakończonawielka,drewnianą,całkiem
zbutwiałąbrama,otwierającasięrównocześnienaobaskrzydła.
Wjednemztychskrzydełznajdowałasięmałafurtka,wisząca
najednejtylkozawiasie.
Zdawaćbysiemogło,żewdomutympanowałniezamąconynigdy
spokój.Krzakróżykwitnąłkołobramy,obokzaśnakamiennejławce
siedziałdużyrudykot,rozkoszującsięcieniemsłonecznychpromieni.
Ujrzawszymrowieludziiusłyszawszywrzawęskoczyłspłoszony