Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
II.UlicaSierżantów.
Ztemuderzeniemzegarazmieszałysięsłowamera.
–Jacquemin!MatkaAntoninazakomunikowałamijakąśbrednię.
Podobnośzamordowałswążonę?
–Tak,paniemerze–jęknąłmorderca.–Wsadźciemnie
dowięzieniaiosądźcieprędko.
Rzekłszyto,chciałwstać,wspartyłokciemokamień.Byłjednaktak
wyczerpany,żeosunąłsięznowunaziemię,jakbymiałnogi
połamane.
–Cozagłupstwapleciesz!–zawołałmer.
–Spójrzpannamojeręce!przekonywałtamten,ukazującdwie
umazanekrwiąręceopalcachzakrzywionych,jakszpony.
Jednocześniezbliżylisiękonniżandarmiizaczęlimierzyć
badawczemspojrzeniembohateratejsceny.
Nadanyprzezmeraznakręką,zeskoczylizkoniipodeszli
doJacquemina,podnoszącgozziemi.Uległimbezoporu,jak
człowiek,któremupozajednątylkomyśląwszystkojestobojętne.
Wtejchwilizjawiłsiękomisarzpolicjiilekarz,naktórychwidok
merzawołał:
–PanieRobertipanieCousin,chodźcieprędko,specjalnieposłałem
powas!
Robertembyłlekarz,Cousin’emkomisarz.
–Cóżtamnowego?–zapytałlekarz,nietracącwesołejminy.
Drobnezabójstwo,co?hę?–zwróciłdomordercy.
Tenmilczał.
–No,no.ojczeJacquemin,gadajcieprawdę!–indagowałlekarz.
–Zamordowaliścieżonę,co?.
Jacqueminznowunicnieodpowiadał.
–Mówi,żechcesięoddaćwręcewładzy–rzekłmer.–Alemam
wrażenie,żeczłowiektenjestchorynaumyśleiprzypisujesobiejakąś
urojonąwinę.
–Jacquemin,proszęodpowiadać!–zawołałkomisarz.–Więc
zamordowałeśswążonę?
Indagowanyciąglemilczał.
WówczasodezwałsięlekarzRobert:
–Czekajcie,panowie!Dowiemysięprawdywinnysposób.Oile
wiem,JacqueminmieszkaprzyulicySierżantów.
–Takjest!–potwierdziliżandarmi.
–Wobectego,panieLedru–zwróciłsiędoktórdomera–chodźmy
naulicęSierżantów.